___________________________________________
Liam
Śpi- powiedział Louis zamykając drzwi od pokoju gdzie znajdowała się dziewczyna. Co to w ogóle było? Siedziałem w domu oglądając telewizję gdy nagle Lou podjeżdża pod mój dom z jakąś nową dziewczyną, która drga gorzej niż Niall przy horrorze. Dałem jej zastrzyk uspokajający mieśnie i nerwy. Będąc lekarzem jeszcze nigdy nie miałem takiego przypadku. Tomlinson mnie do grobu wpakuje.
- Kto to jest?- spytałem krzyżując swoje ręcę i opierając się o najbliższą ścianę.
- Dziewczyna, która widziała za dużo- odparł siadając na kanapie gdzie przed chwilą telepała się brązowowłosa.
- A dokładniej?
- Widziała jak zabiłem Raphaella- powiedział i klasnął w swoje dłonie.
No to rzeczywiście problem. Przecież na pewno go nie widziała do póki jej się nie pokazał. Co za palant.
- Niech zgadnę...Chciałeś ją za...
- Tak, chciałem ją zabić!- powiedział podnosząc głos. Wstał z kanapy i podszedł do okna. Wpatrywał się w nie dość długo. Nie było tam nic ciekawego. Na filmach zawsze jest tak, że kryminalista kiedy nie zabije swojej ofiary- w tym przypadku dziewczyny-oznacza, że się w niej zakochał. Ale Louis nie jest typem takiego faceta. Jest maszyną do zabijania. On z tego co wiem nie kochał nawet swojej dziewczyny, jak jej tam, Goldy? Dziwne imię, ale w końcu jej matka jest łasa na pieniądze a gold to złoto, prawda? Nawet jej nie szanował. Zerwał z nią dwa miesiące temu a ona dalej nie może tego zrozumieć. Nachodzi go regularnie co dwa tygodnie. Głupia. Posiada czerwone włosy i brązowe oczy. Może dlatego mu się spodobała? Bezczelna pinda. No ale cóż zrobić.
- To dlaczego jej nie zabiłeś?- spytałem. Skoro robot, który zabija nie zrobił tego, to znaczy,że coś jest na rzeczy.
- Nie wiem- odpowiedział niezwruszony i dalej gapil się na krajobraz za oknem. Jeju on jest mocno pojebany. Jak to nie wie? Każdy to powinien wiedzieć! Nie rozumiem go czasami... Zresztą nikt go nie rozszyfruje. Działa na własnych obrotach i myśli inaczej od innych ale w tym dobrym sensie.
- Idziesz czy zostajesz?-spytałem zdołowany już tą ciszą. On cały czas gapił się w okno! To przecież człowieka nuży...
Odetchnął głośno, głęboko i spojrzał na mnie.
- Dopóki się nie obudzi- zmarszczyłem brwi skonsternowany na co mi wytłumaczył- Boi się
Pierwsze pytanie. A ciebie się nie boi?! Chłopie chciałeś ją zabić! Tracę wiarę w ludzkość. Na jej miejscu srałbym w gacie! Koleś, który groził bronią a potem nachodzi. Jej psychika jest naprawdę twarda.
- Dobra, jeśli pozwolisz, mam dyżur więc musisz zostać sam
- Jasne- powiedział i znów usiadł na zielonej kanapie.
______________________________________________
Odetta
Obudziłam się słysząc krzyki. Zmarszczyłam czoło i rozglądałam się wokoło. Zapomniałam, że spałam u... Liama? Tak mu było? Nie pamiętam. Głosy nie ucichły, więc pośpiesznie wstałam z łóżka i przyłożyłam do białej płyty drzwi, ucho. Usłyszałam głos Louisa był wkurzony i krzyczał, wrzeszczał. Drugi głos należał do dziewczyny, tak na pewno. Żaden chłopak nie ma takiej barwy głosu.
- Jesteś pierdolnięta?!- wysyczał Louis. Słyszałam kroki, jak chodzi w tę i z powrotem
- Nie, Loui - zrobniła jego imię, no proszę- Ja ciebie dalej kocham i myślę, że tym razem nam wyjdzie- powiedziała z nadzieją. Byli razem? Ile ja się dowiaduje rzeczy i to wcale nie z jego ust. Jeśli będzie mieć do mnie pretensje, że podsłuchiwałam to mu wygarnę i powiem, że mógł mnie nie budzić. Ale zresztą, co ja tutaj w ogóle robie? Powinnam już dawno siedzieć w domu, mieć odrobionę lekcje i... O kurwa, zapomniałam o jutrzejszym sprawdzianie z Biologii. Jestem głupia! Mogłam wcale nie wsiadać do jego auta, albo w ogóle nie mieć tych beznadziejnych drgawek. Ale to też jego wina. Wszystko jego wina. Bo jest gnojkiem.
- Nie kocham cię i nigdy nie kochałem. Zrozum to wreszcie!!- krzyknął donośnie. Mogę się założyć, że ma ochotę ją uderzyć. Tak jak mnie. Biedna dziewczyna.
- Louis przestań tak mówić! Chcę Ci dać drugą szansę. Dla mnie, dla ciebie, dla nas- Oł, poetycko. Ciekawość mnie zżerała jak ona wygląda. Pewnie musi być piękna i zadbana. Przecież on nie wybiera byle kogo. Mnie traktuje jak szmatę, a ona była jego dziewczyną.
- O jakiej szansie ty kurwa mówisz?! Jakich nas? Nas już nie ma!- powiedział te słowa jakby je mówił codziennie. Co za idiota! Ona chcę znów ułożyć sobie życie u jego boku, a on? Zachowuje się jak gówniarz, który nie może się zdecydować. On jest takim facetem. Nikt go nie zmieni. Nie da rady.
Nie wiem dlaczego ale poczułam jak dziewczyna zaczyna płakać. Miałam ochotę tam wejść i uderzyć go w twarz. Jak on traktuje dziewczyny?! Normalnie w takich sytuacjach dostałabym pewnie drgawek czy czegoś tam, ale moje mięśnie był jakoś dziwnie rozluźnione i muszę przyznać miłe było to uczucie.
- Louis- zaczęła dziewczyna a jej głos drgał.
- Wyjdź stąd.- powiedział Louis dość spokojnie, co było zaskoczeniem dla moich uszu. No proszę ma jakieś maniery - Wyjdź stąd!- krzyknął głośniej. Czy ja coś mówiłam? Chyba się pomyliłam.
Drzwi zamknęły się z trzaskiem a ja podskoczyłam. Odkleiłam ucho od drzwi i powoli cofałam się do łóżka. Starałam się żeby mnie nie usłyszał. Usiadłam na jego skraju, kodując sobie w głowie co się właśnie stało. On krzyczał gorzej niż na mnie. Nie wiedziałam, że można zakochać się w kryminaliście. Takie uczucie jest głupie. Takie osoby zaraz cię porzucą bo nie mogą się zdecydować albo w ogóle cię nie kochają.
Usłyszałam, że klamka zaczyna się ruszać. O nie, nie...
Louis wszedł i rozszerzył swoje oczy, które wyglądały jak piłeczki do tenisa. Czy ja też będę mieć burę, jak ta dziewczyna od niego? Wpatrywał się we mnie z szokiem a ja jak kariatyda siedziałam i nie ruszałam się. Byłam cała zalana strachem.
- Słyszałaś?- spytał głośno lecz łagodnie. Mam się bać?
Rozchyliłam lekko wargi żeby coś powiedzieć ale nic się z nich nie wydobyło. Jeśli powiem tak, to mnie zabije. Jeśli powiem nie, stwierdzi, że kłamie i mnie zabije. I jesteśmy w punkcie wyjścia.
Zamknął oczy, odetchnął głęboko i znów na mnie spojrzał. Podniosłam wzrok i odważyłam się wtopić w jego tęczówki, które zamiast być niebieskie jak ocean, były czarne jak węgiel. Wpatrywałam się w jego oczy długo tak samo jak on. Zauważyłam u niego niepokój, złość, zdenerwowanie i litość. Litość chyba skierowana do mnie. Nienawidzę jak się ktoś nade mną lituje. Ale ona była raczej spowodowana z tego powodu, że to słyszałam. Spuścił wzrok i odwrócił się. Westchnęłam drgając z zimna całym ciałem.
- Dlaczego nie dasz jej szansy?- spytałam dziwiąc się ze swojej odwagi. Jestem z siebie dumna, no nie całkowicie bo on w każdej chwili może mnie zabić, co w tej chwili mi nie pomagało.
- Wiesz przecież. Słyszałaś- powiedział po czym oparł się o framugę drzwi. O fajnie. Ja tu kurwa w majtki sikam ze strachu a on tak normalnie do tego podchodzi. No proszę!
- Ona cię kocha
- Zamknij się!- krzyknął głośniej niż 10 minut temu, gdy kłócił się z tamtą dziewczyną. Podskoczyłam na łóżku i postanowiłam się już nie odzywać. On naprawdę musi taki być? Czemu nie będzie miłym, sympatycznym facetem? Oh, no tak. Wtedy nie nazywałby się Louis. Byłby panem Nie Dotykaj Mnie Bo Się Ubrudzę.
- Chcesz jechać do domu?- spytał wsadzając ręce do kieszeni. Wpatrywał się we mnie czekając aż odpowiem. Szczerze? Nie chcę mi się jechać do domu ale jeśli mu to powiem to będzie brzmiało jednoznacznie. Lekko skinęłam głową, a on przygryzł swoją ściankę policzka i wyszedł z pokoju.
***
Siedzieliśmy w samochodzie nie odzywając się do siebie. Mam już dość tego dnia. Niech on się skończy. Jest już dwudziesta druga. Ile ja spałam? Siedem godzin?! Teraz to na pewno nie pójdę spać. Auto wolno poruszało się po jezdni a moje oczy mimowolnie opadały. Przecież nie chciało mi się spać pięć minut temu. Oparłam się o boczną szybę i przyglądałam się stróżką deszczu, które ścigały się do mety na szkle. Wszystkie czyste, nieskazitelne. Biegły do końca. Do końca swojego istnienia, bo rozpłyną się. Rozpłyną i nikt nie będzie o nich pamiętał. Tak samo jak z ludźmi. Umierają bo taka kolej rzeczy. O matko, dlaczego ja zawsze myślę nad sensem życia gdy chcę mi się spać?
Samochód zaparkował obok mojego malutkiego domu, który posiadał białe panele z drewna. Dom jak dom. Nic nadzwyczajnego. Nawet go nie porównuje z mieszkaniem Liama bo bym się ze wstydu spaliła.
- Zostawisz mnie?- spytałam z nadzieją w głosie. Miałam na myśli to, że nie będzie mnie już nękał ani pilnował, ani kontrolował. Żeby zniknął z mojego życia.
Spojrzał na mnie tym swoim pięknym wzrokiem i cmoknął ustami. Swoimi palcami u dłoni jeździł po moim policzku co spowodowało u mnie ciarki na dole kręgosłupa.
- Nie mogę tego zrobić
- Dlaczego?- szepnęłam a mój głos zaczął się łamać a oczy chciały wylać potok łez
- Za dużo widziałaś- zrobił pauzę- I słyszałaś- powiedział. Pewnie chodzi o sytuacje z tą dziewczyną
- Nic nikomu nie powiem. Daje słowo- położyłam swoją rękę na sercu, dając mu do zrozumienia, że się nie wygadam.
Odsunął się ode mnie i westchnął głośno. Wyszedł z samochodu na co ja też tak zareagowałam. W ogóle nie padało. Może zaczęło gdy jeszcze spałam. Na dworze było wilgotno i mokro ale deszcze nie pokazywał się w żadnym kącie.Nie wiem co mam robić. Czy puści mnie wolną? Oparł się o maskę samochodu a jego wzrok powędrował w otchłań, która znajdowała się naprzeciwko nas. Zrobiłam to samo co on. Siedziałam obok ale moje oczy były skierowane na niego. Jego idealne rysy twarzy oraz piękne oczy, którymi potrafię się zachwycać godzinami były oświetlone przez księżyc przez co wyglądał jeszcze bardziej pociągająco
- Znikniesz?- spytałam cicho myśląc, że dostanę odpowiedź- Nie wygadam się. Obiecuje.
Spojrzał na mnie. Błądził po mojej twarzy ale jego wzrok był zagubiony. Przysunął się bliżej mnie, obejmując mnie w talii. Byliśmy bardzo blisko siebie,nasze nosy prawie się stykały a atmosfera stała się napięta. Zwilżył usta językiem nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Pocałuj mnie
Czyli jeśli to zrobię, to mnie puści? Jeśli dotknę jego malinowych ust? Jeśli taka ma być cena mojej wolności...
Przybliżyłam swoje wargi do jego i złączyłam je w pocałunku. Moje usta lekko drgały ale to ze strachu. On odwzajemnił pocałunek. Tak naprawdę to był mój pierwszy. I to jeszcze z moim prześladowcą. Na początku był delikatny, lecz później Louis go pogłębił. Domagał się wejścia językiem do moich ust. Wpuściłam go. Jego ręka powędrowała do moich włosów i lekko za nie pociągnął. Jego język poruszał się w moich ustach doskonale odkrywając przy tym nieznane mi jeszcze dotąd naróżniejsze miejsca. Potrafił się całować. Odsunął się ode mnie na pięć centrymetrów, a ja powoli łapałam oddechy. Jeszcze raz cmoknął mnie delikatnie w usta ale ja już nawet nie drgnęłam. Byłam zszokowana tym co przed chwilą zrobiłam. To jest do mnie nie podobne.
- Nie musisz się mnie już bać- powiedział i odszedł od maski samochodu. Czyli on mnie już nie będzie nachodził? Tylko przez ten jeden głupi pocałunek? Podeszłam do małej bramy i spojrzałam w jego stronę.
- Na razie, Odetto- rzekł. Wsiadł do swojego czarnego samochodu i odjechał.
Jeszcze przez chwilę stałam tam w stanie katatonicznym kodując sobie wszystko w mojej małej główcę. Dzisiaj na pewno nie będę spać spokojnie. Dotknęłam palcami swoich ust. Pocałowałam kryminalistę. Co ja do cholery zrobiłam...
______________________________________
Siemaaa...
Tag fiem. Głupi rozdział ;-;
Nie wyszedł tak jak powinien wyjść.
Ale wam go kurde daje :D
Piszcie czy wam się podobało :3
Jesteś niesamowita. Masz talent!
OdpowiedzUsuńTen rozdział był po prostu pełen emocji, a ten pocałunek to dopiero mnie zaskoczył.
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział
~Perfekt xx
aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa C U D O !!!
OdpowiedzUsuńKiedy next :D
OdpowiedzUsuńświetny!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńc-u-d-o-w-n-y <333
OdpowiedzUsuń<3 kocham kocham
OdpowiedzUsuńHshsjahUshshusmamzbsis *0*
OdpowiedzUsuńBosko, Całowali się! Taaaaak.
Odetta i Lou, Lou i Odetta.
Kocham ich *3*
Jestem shipperem Odisa xD
Super, ze tak czesto dodajesz rozdzialy, ogolnie zajebiscie piszesz, mam talent i kocham to opwiadanie!
Mam nadzieje, ze dalej bedzie wiecej ramontico scen XD
Haha ^^
K.O.C.H.A.M ;3
Do nastepnego ^^
Kocham tego bloga! *.* Błagam Cię pisz dalej i trochę wiary w siebie bo na prawdę świetnie Ci to idzie! <3
OdpowiedzUsuńSuper;*
OdpowiedzUsuń