Zaraz co?
Spojrzałam w jej stronę ze zmarszczonymi brwiami i podeszłam do niej. Zwykle jej nie ma o tej porze, bo albo była w pracy albo była tam gdzie nie powinna być. U obcych w łóżku albo w barze. A teraz widzę ją uśmiechniętą, schludnie ubraną i gotującą coś do jedzenia.
- Nareszcie wstałaś-odezwała się pierwsza z uśmiechem od ucha do ucha- Chyba nie odwiózł Cię o dwudziestej trzeciej, co?- pomachała zabawnie nożem
- Nie wiem- odparłam- Znaczy eem...Nie jesteś w pracy?- zamknęłam szybko tamten temat i zasłoniłam nowym
- Och nie. Zwolniłam się.
- Co?!- wydęłam oczy i patrzyłam na nią jak na jakiegoś człowieka bez rozumu. Ale ona ma rozum...prawda?
- Znajdę nową- ustatkowała moje myśli- Tamta kosztowała mnie naprawdę dużo sił. Przychodziłam zmęczona i nie miałam jak spędzać z tobą czasu. Ale jak będziesz spać do tej godziny to na pewno nie spędzimy ze sobą żadnego czasu- uśmiech znów zawitał na jej twarzy
- A która jest?- szukałam wzrokiem zegarka, ale go nie znalazłam
- Może spytasz się swojego chłopaka?- zażartowała.
- On nie jest moim...- No właśnie. Jest czy nie jest? Nic nie ustalaliśmy, a ja znam go tylko miesiąc. Poza tym nie robiliśmy nic co by świadczyło o tym, że jesteśmy parą. Oprócz spędzania ze sobą czasu oraz poca..., dobra nieważne.
Z mojej niedokończonej wypowiedzi uratował mnie telefon stacjonarny, który zadzwonił w odpowiednim dla mnie momencie. Mama wszystko odłożyła i poleciała do telefonu, a ja korzystając z okazji założyłam swoje czerwone trampki i pomaszerowałam do swojego pokoju po telefon, by sprawdzić, która jest godzina.
Trzynasta trzydzieści... CO?! Zawsze wstawałam przed dziesiątą a teraz? Może gdybym nie smsowała do trzeciej w nocy z Lou to możliwe, że wstałabym o odpowiedniej godzinie. Wzięłam swoją czarną torbę i włożyłam do niej telefon i resztę niepotrzebnych mi rzeczy. Umówiłam się z Pers o trzynastej czterdzieści pięć nad jeziorem. Jeśli się spóźnię pomyśli, że mam ją gdzieś, a tak wcale nie jest. Bardzo ją szanuje zważywszy na to, że jako jedyna odezwała się do mnie jako miła dziewczyna, bez żadnych złośliwych uwag. Z czasem jednak obelgi i kpiny zniknęły. Nikt nie zwraca na mnie uwagi, co mi bardzo odpowiada. Jedynie tylko Sandy z resztą jej różowych króliczków patrzy na mnie złowrogo jakby chciała mnie zabić. Po sytuacji z wodą znienawidziła mnie do reszty. Nie chcę by się ze mną przyjaźniła, (chyba na mózg bym padła) ale mogłaby dać sobie już spokój.
Zbiegłam ze schodów i już miałam wychodzić gdy zawołała mnie mama.
- Nie zjesz?
- Dzięki, nie jestem głodna- otworzyłam drzwi
- Ale... później będziesz- próbowała mnie namówić
- Nie chce mi się jeść- odpowiedziałam oschle
Spojrzała na mnie ze smutkiem i żalem. ,,Nie mamo, nie rób tego''-pomyślałam. Przytaknęła tylko głową. Nie mogłam znieść myśli, że sprawiłam, że jest smutna. Nie interesowała się mną przez ten długi okres, to fakt, ale nie mogę być dla niej taka sama. Wolnym krokiem podeszłam do lady i wzięłam do ręki jedną z kanapek, które przyszykowała. Uśmiechnęłam się do niej niepewnie i wyszłam z domu. Zaczęłam biec by zdążyć przed Pers, ale sprawiało mi to nie lada trudności biorąc pod uwagę, że w jednej ręce miałam jedzenie, a drugą trzymałam torbę by się nie ruszała. Gdy w końcu dotarłam nad jezioro Pers już tam była. Siedziała po turecku na zielonej trawie i słuchała na słuchawkach muzyki. Podeszłam do niej od tyłu niczym szara myszka i dotknęłam jej ramion. Percia podskoczyła a z jej uszu wypadły nieszczęsne słuchawki.
- Głupia- zaśmiała się chowając sprzęt do kieszeni- Iii... Opowiadaj!- podskoczyła podekscytowana
Usiadłam obok niej a torbę położyłam obok siebie.
- Ale co?-udawałam głupią
- No, jak tam randka?- zaakcentowała ostatnie słowo. To była randka, czy tylko spotkanie? Nie zastanawiałam się nad tym. Nie przyszło mi do głowy, że to może być randka. Myślałam raczej o tym co mam na siebie włożyć. Randka z Louis'm brzmi świetnie. Jedno mnie tylko ciekawi. Jak mogłam ot tak o wszystkim zapomnieć? O jego złym spojrzeniu, o jego nadpobudliwości, albo o jego pracy, która nie oszukujmy się, nie jest wspaniała.
- Co ty tu masz?- spytała zauważając malinkę na mojej szyi zanim zdążyłam ją zasłonić moimi włosami. Wzięła głęboki oddech i spojrzała na mnie- O ja cie. Musiało być gorąco!
- Wcale nie było gorąco.- prychnęłam, ale po chwili zdałam sobie sprawę, że jednak było. Było i musiałam wtedy stamtąd wyjść.
- Deta, ten koleś jest nieprzewidywalny! Jeśli Cię zaciągnął do łóżka to...
- Nie zaciągnął mnie do łóżka!- powiedziałam i od razu zaczęłam się z niej śmiać. Aż taka głupia bym nie była. Nie jestem jak Sandy. Podejrzewam, że oddała by mu się już w pierwszy dzień. Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym.
- I tylko tyle? Nie więcej się nie działo?
- Szczerze, to nie...-odpowiedziałam zastanawiając się chwilę
- Twoja mama tego nie zauważyła?
- Nie musisz tylko zadawać pytań, wiesz?- zaśmiałam się
- Ale ja muszę. Nic nie mówisz, a ja chcę wiedzieć.
- Znając ciebie to chciałabyś usłyszeć wersję ,,Byłam z nim na imprezie, opiłam się, on też i poszliśmy do łóżka'', prawda?- sprostowałam jej tok myślenia
- Hmm...Wszystko się zgadza oprócz przedostatniego.- uśmiechnęła się
Machnęłam na to ręką i położyłam głowę na trawie. Spojrzałam w błękitne niebo, które pokrywało trochę białych, pierzastych chmur. Gdyby tak się stało jak mówi Perc pewnie bym tego żałowała. A ja nie chcę tego żałować. Chcę zapamiętać te chwile do końca swojego życia. Czy to będzie Louis czy jakiś inny chłopak. Chcę by to było coś.
Nie.
Nie!
O czym ja myślę?!
Nie będzie żadnego Lou ani niczego. Będę żyć z kotem w małym mieszkaniu w Londynie. Tak, to moje marzenie. . To mój cel do którego dążę. Szkoda tylko, że nikt mnie nie uprzedził, że poznam chłopaka o imieniu Louis, a on -jak to zawsze w opowiadaniach bywa- zmieni moje postanowienia i plany co do dalszego życia. To nie fair. To jest ultra nie fair.
Zanim się obejrzałam, Persia zanurzyła swoje nogi w lodowatej wodzie. Czy ona jest normalna?! Jeszcze kwiecień się nie zaczął, więc wcale nie jest tak ciepło jak w domu mi się wydawało. Myśląc o skwarze przypomniały mi się wakacje, które za niedługo się zaczną. Nareszcie! Chcę skończyć te szkołę i nie pojawiać się tutaj nigdy w życiu. Moje dotychczasowe życie zmieniło się o sto dziewięćdziesiąt stopni, a ja nad tym ubolewam. Mogłam nie wychodzić tego feralnego dnia. Mogłam się nie cofać. Mogłam się nie odzywać! Ale kto wie, co by mi zrobił. Wykorzystał moje usta, a jego ''zazdrość'' była dziwna. Kto by był zazdrosny o mnie? I stał się w ogóle zazdrosny w tak krótkim czasie.
- Zostaniesz u mnie na noc?- Z rozmyśleń oderwała mnie Persia- Nie narzucam się tylko no...
- Okej nie ma sprawy- przerwałam jej widząc jak się zawstydziła. To nie jest nic wielkiego. Sama mam taką cechę i nic z tym już nie zrobię. - A jak z Danny'm?- odezwałam się po krótkiej ciszy
- Jest świetnie. Nie myślałam, że znajdę tu chłopaka w przeciągu dziesięciu dni, a tu proszę. Wstał i się pojawił.- zaśmiała się- A no właśnie...Jak poznałaś Louis'ego? On nie uczy się w naszej szkole. Już w ogóle się chyba nie uczy.
Zamarłam na chwilę. Nie wiedziałam co mam jej powiedzieć. Skłamać czy powiedzieć prawdę? Trudny wybór, ale jak ja mam jej to wytłumaczyć?
- Umm...Poznaliśmy się w parku- wydukałam powoli. Powiedziałam prawdę, ale nie całą. A to raczej nie jest kłamstwo, nie?
- Oo. Romantycznie.
- Bardzo- powiedziałam sarkastycznym tonem
Zostałyśmy tam jeszcze przez dwie godziny, a potem pochodziłyśmy trochę po mieście. Pogoda była wspaniała to mogłyśmy sobie na to pozwolić. Persia cały czas się wygłupiała przez co ludzie patrzyli się na nią jak na wariatkę, ale nie przeszkadzało to jej. Zresztą mi również. Przez nią moje życie nabrało blasku i przynajmniej nie staczam się na samo dno jak wcześniej. Blondynka weszła na chwilę do sklepu, a ja zostałam przed nim i delektowałam się słońcem, które pieściło moje ciało swoimi ciepłymi promieniami.
- Gdzie masz puszkę?- odezwał się kobiecy głos.
Otworzyłam oczy, a przede mną stała Sandy z Caty po lewej i Olivią po prawej. Zignorowałam je spoglądając na piękne niebo.
- Widziałam Cię wczoraj na imprezie. Mama o tym wie?- spytała z pogardą.
- Wie. A twoja?- uśmiechnęłam się cwaniacko. Nie raz słyszałam jak wymykała się z domu, gdy miała szlaban. Skoro widziała mnie na imprezie to pewnie też tam była.
Już miała coś powiedzieć gdy ze sklepu wyszła Persia z wodą. Zmarszczyła złowrogo brwi widząc Sandy. Byłam pewna, że chciała obić jej ''piękną'' twarzyczkę. Podeszła do mnie, a ja kiwnęłam głową w stronę ścieżki, która była naszym celem dopóki one nam nie przeszkodziły. Zignorowałam je ponownie idąc prosto a Pers obok mnie.
- Louis był przez ten cały czas ze mną!- krzyknęła gdy byłyśmy już w połowie drogi.
Wzięłam głęboki oddech. Co? To niemożliwe, przecież on... To dlatego nie było go obok mnie? Musiała być z Lou skoro wiedziała, że przyszłam tam z nim. Umówił się ze mną, a czas spędzał z nią? Z moim wrogiem? Ale jak...
- O co chodzi?- spytała niczego nieświadoma Pers
- O nic. Nieważne.- zbyłam temat kierując się do parku. Do parku, w którym go poznałam. Dlaczego ja tego żałuje? Powinnam się cieszyć, że ktoś zwrócił na mnie uwagę. Ale nie oszukujmy się. Gdybym go nie poznała to wróciłabym do domu, poszła spać, a na drugi dzień John by mnie zabił lub pobił do nieprzytomności. Nie dowiedziałabym się, że mam problemy zdrowotne, które z każdym dniem maleją ponieważ biorę leki od Lou. Ych... Moje życie byłoby skończone, jednak...Jednak żałuje. Gdybym go nie poznała byłoby tak jak dawniej i to mi by odpowiadało. Mama MOŻE by się zmieniła, chyba, że byłoby tak samo, to nie, nawet to mnie nie przekona. Przeżyłam z tym długie dwanaście lat to i wytrzymałabym teraz.
Usiadłam na ławce i wspomnienia wróciły. Przecież Louis jest zły. On nie jest dobry. On... On mnie kurde zmienił. Zmienił na dobre albo nie. To już daje do ocenienia innym ludziom. Posiedziałyśmy tam trzydzieści minut rozmawiając o wszystkim i o niczym. Pożegnałam się z nią i poszłam do domu przygotować najważniejsze rzeczy. Przecież nie będę myć zębów szczoteczką jej ojca, nie?
Weszłam do domu i tak jak się spodziewałam mamy nie było. Zostawiła karteczkę na blacie. Wzięłam je w swoje ręce.
,,Jestem u cioci Spencer. Wrócę za niedługo :)''
Chociaż tyle. Ciocia Spencer jest moją bratnią duszą i gdy mamy nie było to chodziłam do niej na gorącą czekoladę i oglądałyśmy ,,Szkołę uczuć''. Jest o rok młodsza od mojej mamy czyli ma jakieś trzydzieści dziewięć lat. Ma krótkie, krucze włosy i usta zawsze pomalowane krwistą, czerwoną szminką.
Weszłam do pokoju, zabrałam potrzebne rzeczy i weszłam do łazienki. Nałożyłam dużą dawkę podkładu na palec i rozsmarowałam go po całej malince by ją zakryć. Trochę mi się udało jednak użyłam trochę pudru i było już lepiej. Z daleka wcale nie było tego widać. Weszłam z powrotem do pokoju i spojrzałam w lustro. Przekręciłam głowę w bok uśmiechając się po prawej stronie policzka. Moje korzenne oczy wpatrywały się w dziewczynę, która nie była sobą. Tamta nie miała uśmiechu na ustach, jej oczy się nie były wesołe i nie była szczęśliwa. Gdy poznałam Pers moje nudne życie zmieniło się do szpiku kości. Został jeszcze Louis. Ale o nim może nie będę wspominać. Już dość się o nim namyślałam przez cały dzień.
- Gdyby tata tu był...-powiedziałam dotykając swojego policzka w lustrzanym odbiciu
W pomieszczeniu rozległ się dzwonek do drzwi. Skierowałam głowę na przedpokój i szybko zbiegłam po schodach razem z torbą myśląc, że Persia po mnie przyszła. Otworzyłam drzwi a w nich stał nie kto inny jak Louis. Dzięki Ci moja ironio losu. Miał na sobie czarną koszulkę i tego samego koloru spodnie. Jego włosy były jak zwykle idealnie wystylizowane. Uśmiechnął się w moją stronę, a ja przekręciłam oczami. Bardziej rozszerzyłam drzwi by mógł wejść. Machnęłam od niechcenia ręką i zamknęłam mahoniowe drzwi gdy był już w środku.
- Śpieszę się- oznajmiłam bez żadnych oznak śmiechu lub żartu. Byłam bardzo poważna.
- Wszystko okej?- spytał widząc moją minę oraz zachowanie. Nie chcę cię widzieć, to wystarczy?
- Po co przyszedłeś?- zbyłam tamto pytanie zastępując je drugim.
- Wstydzisz się?- spytał kolejny raz wskazując na zakrytą malinkę. Skąd on... No tak, przecież sam ją robił w tym miejscu. Zakryłam to na wszelki wypadek.
- Nie, nie wstydzę. Po co przyszedłeś?- zapytałam jeszcze raz.
- Chciałem Cię zobaczyć.
Parsknęłam śmiechem.
- Chyba pomyliłeś adresy. Sandy mieszka gdzieś indziej- odparłam wychodząc z mieszkania. Wyszedł za mną, a ja zakluczyłam drzwi
- Wybacz, ale nie rozumiem.
- Wybacz, ale nie mam zamiaru Ci tłumaczyć- powiedziałam oschle
- Jeśli mi nie wytłumaczysz nie będę wiedział o co Ci chodzi- stwierdził idąc za mną
- Następnym razem gdy mnie gdzieś zaprosisz to powiedz od razu, że będzie osoba trzecia!- powiedziałam donośnym, lecz nie za głośnym tonem- W tym przypadku Sandy.
Zmarszczył brwi nie wiedząc o co chodzi. Jest naprawdę niezłym aktorem.
- Jakby co, Sandy zawsze jest chętna na twoje towarzystwo- Kierowałam się chodnikiem ze skrzyżowanymi rękami
- Nie było żadnej Sandy, poza tym nie zostawiłem Cię tam na długo.
- Godzina?!- odwróciłam się w jego stronę z prędkością światła- Godzina to nie jest długo? Jak widać straciłeś rachubę czasu gdy patrzyłeś w jej piękne oczy- zakpiłam
- Nie rozmawiałem z żadną Sandy- westchnął- Wow, nasza pierwsza kłótnia.
- To nie jest pierwsza kłótnia. Pierwsza była gdy Cię poznałam, tylko bałam się otworzyć usta!
- A teraz się nie boisz?
- Nie, nie boje się. I teraz mam Cię...
Nie dokończyłam swojej wypowiedzi gdyż złączył nasze wargi. Zrobił to tak szybko, że nie wiedziałam jak mam zareagować. Dopiero po pięciu sekundach odepchnęłam go od siebie, a on spojrzał na mnie zdezorientowany. Tak chce mnie uciszyć? Przeliczył się.
- Serdecznie dość!- dokończyłam swoją wcześniejszą wypowiedź- Taki masz sposób na dziewczyny? Ze mną Ci się nie uda- syknęłam idąc dalej przed siebie.
Zaskoczony moją postawą stał i patrzył się na mnie. Tak, to trochę dziwne z mojej strony. Nigdy tak nie wybuchałam, a tu proszę. Och, to wszystko przez niego! Starałam się nie zwracać zbytnio uwagi na jego osobę tylko szłam tam gdzie był mój kierunek. Była siedemnasta dziesięć, a miałam być u niej o osiemnastej. Mając tyle czasu usiadłam na t e j ławce. Gdy płakałam przez codzienne problemy. To miejsce gdzie się przewróciłam, a on mnie podniósł. Chciał mnie zabić, ale to tylko mały szczególik. Schowałam głowę w kolana i uleciała pierwsza łza. Dlaczego ja go poznałam?! Wszystko byłoby dobrze gdybym go nie znała. Tak, jest przystojny. Tak, pociąga mnie cholernie. Jest inny niż wszyscy. Dlaczego to musi być takie trudne? Druga łza, trzecia i czwarta. Poczułam jak ktoś się do mnie dosiada. Spojrzałam kątem oka i zobaczyłam kogoś ręce. Jego ręce.
- Wszystko dobrze?- spytał z troską w głosie łącząc swoje dłonie w koszyczek.
- Idź sobie- rzekłam pociągając nosem dalej trzymając nogi w kolanach
- Nawet jeśli by mnie siłą chcieli zaciągnąć, nie odejdę.
- Jestem na ciebie zła- załkałam zacieśniając się w swojej ''kryjówce''
- Zauważyłem.
- To dobrze. Teraz możesz sobie iść- odsunęłam się bardziej od niego
- Odetta...
- Deta- poprawiłam go
- Deta, posłuchaj...
- Idź!- rozkazałam
Westchnął poirytowany i kucnął przede mną. Czułam jego wzrok na sobie, jednak nie odważyłam się na niego spojrzeć. Nie chciałam.
- Nie rozmawiałem z Sandy ani nie zwróciłem na nią uwagi. Nie chciałem, nie chce i nie chciałbym. Rozumiesz?
Odchyliłam lekko głowę niczym kot, który dopiero się oswaja. Skoro tak twierdzi to dlaczego Sandy mówi inaczej? Jak wiedziała, że on tam jest, to na pewno z nim rozmawiała. Głupia, kruczowłosa idiotka.
- Ale ona mówiła...
- Dlaczego słuchasz jakiejś dziewczyny, która Cię nawet nie lubi?
- Nikt mnie nie lubi- stwierdziłam. Mówiłam prawdę.
Uśmiechnął się blado i założył kosmyk moich włosów za ucho. Gest sprawił, że moje policzki same się zaczerwieniły jak te auta co same parkują.
- Ja cię lubię.- powiedział. - Nie powinnaś płakać przez takie coś- zauważył moje czerwone i podpuchnięte oczy. Ale ja przecież nie płakałam dużo. Może troszkę.
- A przez co powinnam płakać?-spytałam podnosząc do góry głowę na wysokość Lou.
- Jak mnie długo nie widzisz- zażartował
Parsknęłam śmiechem i przetarłam swoje czerwone policzki od łez.
- Chcesz mi powiedzieć, że mam za tobą bardzo tęsknić?
- Bardzo.- Patrzył w moje oczy
- Bardzo, bardzo?- słodko się uśmiechnęłam. Złapał mnie za dłonie i podciągnął do góry bym stanęła na nogi.
- Nie wyobrażasz sobie jak bardzo.
Znowu mnie ujarzmił. Niech no. W jednym dniu mogę być na niego zła, a potem o wszystkim zapominać jak za pomocą czarodziejskiej różdżki.
- Jesteś zajęta?- spytał gdy złapałam równowagę i szliśmy w tym samym kierunku
- Umm...- spojrzałam na zegarek w telefonie- Mam jeszcze trzydzieści pięć minut.
- W takim razie co chcesz robić?- spytał podnosząc do góry ręce.
Rozejrzałam się dookoła parku, który był OGROMNY i zauważyłam mały stawiczek, a w niej malutkie i kolorowe rybki. Gdy są w wodzie to jest okej, gorzej gdy wyskoczą. Boje się ryb tak pół na pół. Obok niego stała budka z jedzeniem dla nich. Nie było akurat żadnych ludzi, ponieważ wszyscy wyjechali gdzieś na weekend, więc mogłam spokojnie i bezstresowo je nakarmić. Szczerze, kiepski pomysł na biznes. Ale ja się na to nabrałam.
- Chodź.- Złapałam Lou za rękę i pociągnęłam do budki. Kupił mi jedzenie dla rybek (chociaż sama mogłam je kupić, jednak on się uparł, a ja nie mogłam nic z tym zrobić) i usiadłam na rogu siłując się z plastikowym wieczkiem od pudełka.
- Pomóc Ci?- spytał Louis widząc, że nie przynosiło to żadnych rezultatów
- Dam sobie radę- rzekłam. Gdy w końcu to otworzyłam, połowa zawartości wysypała się, a ja zaskoczona cofnęłam się do tyłu.
Louis zaśmiał się z mojej niezdarności, jednak ja nie przejęłam się tym tylko wzięłam garść jedzenia i rozrzucałam po całym stawie. Uśmiech nie schodził mi z twarzy gdy widziałam jak jadły jakby to była najważniejsza rzecz w tym momencie. Niektóre były czerwone albo pomarańczowe. Znalazły się też białe z jakąś czerwoną kropką. Louis siedział obok mnie z przyciągniętymi do siebie kolanami, a ręce miał przed sobą. Przypomniało mi się jak kiedyś w zimę mój wujek sprawdzał coś w ogrodzie. Również posiadał maleńki staw, a w nim duże i małe rybki. Było zimno, woda zamarzła i na jej powierzchni zrobił się lód. Wujek myślał, że lód jest gruby i wszedł na zamarznięty staw. Jednak stało się to co miało się stać. Wpadł do wody. Wszyscy śmiali się z biednego wujka, który siedział potem w domu owinięty kocem i kubkiem kakao obok.
Zaśmiałam się pod nosem na to wspomnienie i spojrzałam na zegarek. Siedemnasta pięćdziesiąt. Pora się zbierać.
- Śmierdzi mi teraz ręka- stwierdziłam przybliżając lewą rękę do nosa- Fuj.
- Zamocz rękę w stawie- oznajmił Louis gdy się podniosłam. No tak, przecież to oczywiste.
- Ale może mnie...
- Nie ugryzą Cię- powiedział dokańczając moje zdanie
- A jeśli tak?- spytałam niepewnie
- Nie bój się- zaśmiał się. Wyszłam na idiotkę, która boi się ryb, chociaż je karmi. Mądrze Deta, mądrze.
- Nie przekonasz mnie- powiedziałam podchodząc do niego.
Objął mnie ramieniem i ponownie roześmiał się z mojej głupoty.
- Pierwszy raz spotykam dziewczynę, która boi się ryb.
- Pierwszą i ostatnią- uśmiechnęłam się zwycięsko
Odwzajemnił uśmiech i zbliżył swoje usta do moich. Próbował mnie pocałować, lecz ja położyłam na jego wargach palec wskazujący u prawej ręki
- Nie-e- zmarszczyłam nos, a on wywrócił zabawnie oczami.
- Zobaczymy się jeszcze?- przygryzł dolną wargę czekając na odpowiedź. Niech on tak nie robi.
- Zastanowię się- zaczęłam się droczyć. Oderwałam się z jego objęć i zgjęłam palce w geście pożegnania.- Możesz zadzwonić- zaproponowałam
- Jeśli będziesz mieć telefon.
Co?
Wyciągnął z niej moją komórkę. Co ona robi u niego w kieszeni?! Zmarszczyłam brwi patrząc na niego ze zdziwieniem.
- Wypadł Ci gdy chowałaś klucze.
Jeju, jaka ja jestem głupia. Walnęłam się w głowę i chciałam wziąć telefon kiedy on podniósł go do góry.
- Coś za coś- oznajmił patrząc prosto w moje oczy. Wiedziałam o co mu chodzi. Co za...
- W policzek- targowałam się
Zbliżyłam swoje usta do jego policzka i cmoknęłam go delikatnie. Zarumieniłam się i zadowolona odebrałam od niego telefon.
- Dziękuje- powiedziałam
- Więc wierzysz mi?- spytał podchodząc do mnie bliżej
- Wierzę- posłałam mu słaby, lecz zapewniający uśmiech
Odsunęłam się już do reszty i kierowałam się w strone domu Perci. Już nie żałuje. Chcę by tak pozostało jak jest.
_______________________________________
Dziękuje wam za miłe komentarze. Gdy je czytałam od razu poprawiał mi się humor. Jesteście najlepsi i tyle wam powiem :)
Przepraszam, że nie dodałam wcześniej rozdziału, ale wyjechałam do babci i nie miałam internetu. Siedzę teraz u cioci na podłodze, ale cii...
Pewnie uznacie mnie za wariatkę, świruskę i idiotkę, ale zawiesiłam bloga, bo zmarł mi kot.
Właściwie to ja go musiałam uśpić. Widziałam jak umiera i nie mogłam nic z tym zrobić. Bolało.
I teraz to na co czekacie
25 komentarzy= następny rozdział
Jeśli szybko się z tym uwiniemy, to zaraz dodam następny, bo chcę to nadrobić.
Piszę w notatniku. Mam już 4 rozdziały dalej i napisany plan wydarzeń do końca. Hyh :>
Szaleje :3
No to papaapapa.
Myślę, że zobaczymy się już niedługo :3
Dziękuje za wyrozumiałość :)
Za błędy przepraszam (standardowo)
Jejku już myślałam że nie będziesz kontynuować, ale bardzo sie ciesze, że Ci się udało :D Rozumiem dlaczego nie byłaś w stanie pisać...
OdpowiedzUsuńRozdział super :*
Jeju nareszcie. Nie mogłam sie doczekać. Świetny. Cekam na next. :)
OdpowiedzUsuńJej! Wróciłaś! Tak się cieszę! ^^
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny :) taki uroczy! Czekam na nexta :**
świetny rozdział :P czekam na next ^^
OdpowiedzUsuńRaczej nie będzie 25 kom długo cie nie było i wielu czytelników zapewne odeszło. Świetny rozdział (i jaki długi ^.^).
OdpowiedzUsuńCudowny, cudowny, cudowny...!!! piszesz tak świetnie że jaaa... *0* dodawaj szybko kolejny, przykro z powodu kotka...
OdpowiedzUsuńMi też nie dawno zdechł kot xD rozdział świetny dodasz też rozdział na About You- Louis Tomlinson Fanfiction? czekam na next :* <3
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Libster Blog Award na http://guardian-angel-harry-styles.blogspot.com/2014/07/libster-blog-award.html. Gratuluję :)
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do nagrody Versatile Blogger Award na http://guardian-angel-harry-styles.blogspot.com/2014/08/the-versatile-blogger-award.html. Gratuluję :)
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta. Rozdział jak zawsze świetny i na wieki wieków amen.
OdpowiedzUsuńPS. Chyba nie poradzimy sobie do 25 komów mozesz dodać wcześniej? Tak bardzo bardzo bardzo prosimy ja , wszyscy tu obecni (chyba, ale chyba wszyscy ja osobiście bardzo chce) i Louis bardzo PROSIMI, PROSIMY PROSIMY, PROSIMY PROSIMY I LOUIS TEŻ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
PS. Troche mi odbija. Ale i tak chce wcześniej nexta tak ze bardzo PROSZE DAJ WCZEŚNIEJ NEXTA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!PROSZE BO ZARAZ SIE ROZPŁACZE.
TO PIKOLO MA W SB ALKOCHOL?!
Wspaniale piszesz! :)
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej i błagam, słyszysz!? BŁAGAM!!! Dodaj rozdział wcześniej, po co te komentarze.. XD Kocham Lou i to opowiadanie i Dete i ciebie! Najszczersze kondolencje, sama mam dwa koty i nie wyobrażam sobie aby ich nie było :')/ @JollySightOfTheNight
Nie chce być niegrzeczna ale chyba prędko nie będzie tych 25 komentarzy. Może dodasz rozdział szybciej pliis
OdpowiedzUsuń:-)
cudo :*
OdpowiedzUsuńno więc tak. wreszcie tu jestem haha (a Ty wyjechałaś soł foch) i idę zostawić fajny komentarz joł bo tylko my takie umiemy pisać joł. a i masz pisać rumę bo jak nie to ja Cię tam znajdę nad tym morzem czy gdzieś indziej. i kto mnie będzie teraz informował na żywo o najnowszych wieściach (czyt. kto mi będzie spoilerował [co uwielbiam]) z DL? no kto? a kto będzie słuchał o http://she-is-different.blogspot.com/ ? hę? hę? no i dupa, wracaj tu bo my cały dzień z Natką wspominamy jak na jakimś pogrzebie lmao nie przeraź się nas. no a kto będzie ze mną krzyczał po angielsku na niewidzialnego faceta, który nakrzyczał na Lou? y? (i nie płacz teraz, błagam). i zakładaj skajpaja joł.
OdpowiedzUsuńa co do rozdziału, bo chyba się zapędziłam xd
TO JEST ŚWIEEEEETNE I O TYM WIESZ KEJŻJA. SORCIA, KATARZYNAŁKU HIHI
ej gdzie jest moja nutella!?
aaa tutaj soooory pomyłka hehehe
i jeszcze coś:
NIE MA TO JAK LS PISZĄCA HETERO FF O LOU MHM hahahaha ilysm x
chyba kończ. ale takiego długiego komentarza to Ty jeszcze nie miałaś nom.
a no i czekam na komentarz pod sidem loool
i jeszcze coś.
http://she-is-different.blogspot.com/
http://she-is-different.blogspot.com/
http://she-is-different.blogspot.com/
ostrzegałam hihi
cudny :D :* <3
OdpowiedzUsuńKOCHAM <3
OdpowiedzUsuńHmm...nie przepadam za Louisem,ale w twoim "wykonaniu" mi pasuje:)
OdpowiedzUsuńczekam na nexta:P
Cudowny czekam na next ;D
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz:) bardzo dobrze mi sie czyta,tak lekko:D
OdpowiedzUsuńmam nadzieje ze szybko pojawi sie rozdział 14;]
Kocham tego bloga! Świetnie piszesz! Uwielbiam Cię! <3 <3
OdpowiedzUsuńKochanie, tak mi przykro z powodu kotka! :c Sama mam trzy koty, i załamałabym się, gdybym musiała je uśpić...Rozumiem Cię. To wcale nie jest dziwne. Gdy moja kotka nie wracała do domu przez kilka tygodni...eh, lepiej nie mówić (nadal jej nie ma, i raczej już nie wróci...)
OdpowiedzUsuńRozdział BARDZO mi spodobał, i czekam na następny ♥ Genialnie piszesz *-*
http://city-of-dream-harry-styles-ff.blogspot.com/