Spojrzałam na Louisa, który dotykał swoimi rękami kierownicę. Jak na jego sposób bycia to dziwny jest fakt, że nie ma żadnych tatuaży. Nawet krzyżyka. Znaczy, tak mi się wydaje. Nigdy nie widziałam ani nie dostrzegłam tuszu na jego ciele. Dzisiaj na pewno nie zobaczę. Miał na sobie czarny t-shirt bez żadnych nadruków czy napisów, a na to miał założoną węglaną kurtkę. Chyba lubi kolor czarny. Na dworze było zimno, a chłód wydobywający się z ćwierć otwartego okna drażnił mój policzek jak szpiczaste, cienkie szpilki. Moje oczy skierowane na stare budynki mieszkalne zmrużyły się pod wpływem wiatru, który roztrzepywał moje włosy we wszystkie strony. Przytuliłam się bardziej do brązowej kurtki z różnymi poprzyszywanymi znaczkami jak na plecaku metalowca. Niebo koloru szarego wyglądało jak rozlane mleko, a gałęzie drzew na jego tle przyprawiały mnie o dreszcze, bo przypominały mi horrory, których nie znoszę.
Spojrzałam jeszcze raz w stronę chłopaka chociaż od razu tego pożałowałam. W przednim oknie zobaczyłam szkołę, która wyrastała zza trochę już zielonkawych krzewów. Zacisnęłam zębami język i nerwowo poprawiłam się na siedzeniu. Gdy język zaczął mnie szczypać zamieniłam go na jedną z warg posmarowanych kremową jak moja pościel szminką.
Brunet zaparkował koło jej wejścia, a ja błagalnie patrzyłam w jej stronę jakby to miało spowodować, że zniknie.
- Wszystko będzie dobrze- odezwał się Louis odwracając się w przodem do mnie i odpinając mój pas. Nawet tego nie potrafiłam zrobić, bo moja ręka nie mogła ustać w miejscu.
- Nie chcę go widzieć- szepnęłam bliska płaczu
John jest ostatnią osobą na świecie, którą chcę dzisiaj spotykać. Unikałam wzroku Lou, jednak gdy złapał dłońmi moje ręce zacisnęłam powieki i powoli skierowałam oczy w jego świecące niebieskością jak diament, tęczówki.
- Myśl pozytywnie. Uwierz mi, to działa.- Otarł swoją ręką mój zarumieniony policzek.
- Jesteś tego pewny?- spytałam niedowierzającym tonem
- Na sto procent, kochanie.
No to myślimy pozytywnie. Minie parę godzin i będę wolna od stresu. Wzięłam głęboki oddech zaciskając bardziej usta i mrugnęłam dwa razy, żeby uspokoić myśli.
- Przyjdę po ciebie, okej?- Podniósł mój podbródek do góry bym znowu spojrzała w jego oczy.
Chciał upewnić mnie, że nic mi się nie stanie i mogę czuć się bezpieczna, bo nie będe musiała sama wracać. Miłe.
- Okej- powiedziałam równocześnie wypuszczając po raz kolejny powietrze z płuc.
Uśmiechnął się blado i dotknął swoimi wargami moje czoło. Zamknęłam oczy czując ciarki rozpływające się po moim ciele. Otworzyłam drzwi i niezgrabnie zeskoczyłam z wygodnego siedzenia. Zacisnęłam dłoń w pięść patrząc wprost na miejsce gdzie spędzę siedem godzin. Odczuwałam jakbym miała kamień w gardle, jednak okazało się, że to tylko ślina. Połknęłam ją i szybkim krokiem, unikając wzroku innych weszłam do budynku.
Podeszłam do swojej szafki i chciałam wyciągnąć z niej brudnopis. Chciałam zrobić to szybko przeszukując i rozwalając wszystko co miałam w schowku. Zdenerwowałam się ponieważ nie mogłam tego znaleźć. Zaklęłam po nosem i gorączkowo zaczęłam go szukać. Moje serce waliło jak oszalałe. Chciałam stamtąd odejść jak najszybciej, ale brak zeszytu mi to uniemożliwiał.
Cholera,cholera,cholera.
Poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię. Jak poparzona odskoczyłam i odwróciłam się.
- Wszystko okej?- spytał mnie głos blondynki z długim warkoczem na głowie.
- Pers. Przestraszyłaś mnie.- Spojrzałam się na dłonie, w których trzymałam książki. Zobaczyłam różowe coś i od razu skapnęłam się, że to brudnopis. Był na samym początku szafki, idiotko.
- Właśnie widzę. Jesteś jakaś poddenerwowana.
- Wcale, że nie- zapewniałam dziewczynę- Jesteś w warkoczu?
- Zrobiłam go, bo nie chciałam używać lokówki. Na bioli go ściągnę, bo wyglądam jak Andrews.- Miała na myśli dziewczynę z pierwszej klasy.
Zabrzmiał dzwonek, a ja czym prędzej ruszyłam w stronę sali.
- Zaczekaj! Przecież nie zamknął nam drzwi przed nosem.
- Przepraszam- rzekłam gdy prawie zatrzasnęłam drzwi przed nią.
Zabijała mnie wzrokiem i podążyła za mną. W normalnych okolicznościach pewnie bym się śmiała, ale teraz nie miałam jakoś na to ochoty.
Usiadłam na krześle i zasłoniłam włosami twarzy by nie patrzeć w stronę Johna. Że też chodzimy do jednej klasy.
***
Poczułam jak ktoś stoi koło mnie, gdy siedziałam spokojnie przy stołówkowym miejscu gdzie się powinno jeść czytając jakąś broszurę o górach w Europie. Była do wzięcia przy wejściu, więc ją wzięłam. Obok mnie leżała butelka przezroczystej wody. Podniosłam wzrok i zobaczyłam Olivię. Z nawyku miałam się już cofnąć, ale tego nie zrobiłam. Czułam, że mi nic nie zrobi.
- Sory.- Połknęła gulę i zacisnęła zęby najmocniej jak potrafiła.
- Nic nie szkodzi.
- Ja, nie wiem od czego zacząć, bo...- zająkała się. Pierwszy raz ze mną rozmawia.- Wystraszyłam się. Nie powinnam była uciekać.
Teraz to ja siedziałam zbita z tropu. Będąc na jej miejscu zrobiłabym tak samo. Przecież jej groził. Wygonił ją i nie mam jej tego za złe. Dziwne, ale nie odczuwałam urazy.
- I tak się postawiłaś. Nic się nie stało. Mam do ciebie tylko jedno pytanie...
Przysunęła się bliżej i zacisnęła wargi tak jak ja dzisiaj rano.
- Mówiłaś o tym komuś?- Byłam pełna nadziei, że nie, lecz przecież mogłam usłyszeć co innego
- Nie, znaczy się, rozmawiałam z Johnem o tym przy Sandy i Caty.
Podniosłam brwi do góry, jednak dziewczyna szybko mnie uspokoiła.
- Ale nie martw się. One są zbyt głupie by zrozumieć- zapewniła mnie dziewczyna o brązowych włosach jak kora- Nie mówiłam o tym wprost. Nie obraź się, że pytam o to, ale dlaczego nie chcesz by ktokolwiek wiedział?
- Po prostu nie chcę- oznajmiłam. Ominęłam fakt, że byłoby gorzej.
- Rozumiem.
- Cieszę się- szepnęłam z mniejszym entuzjazmem, ale nie w sposób by kogoś urazić.
Olivia zaczęła stukać swoimi długimi paznokciami o stół jakby coś ją jeszcze męczyło. Może i tak źle się czuła z tym, że mi nie pomogła? I tak by nic nie zrobiła. Jedynie co to sama byłaby poobijana, a ona by tego nie zniosła.
- Nie wydaje ci się to dziwne, że ktoś taki jak ja przejmuje się tobą?- Gdy sama siebie usłyszała od razu trzepnęła się na krześle- Przepraszam, ja nie w tym kontekście. No bo chodzi o to, że powinnam pomóc bardziej jemu, a nie tobie, no wiesz, bo bardziej trzymam się z nimi.
- Tak to dziwne.
- Ych. Jestem chyba niedołężna, bo nie umiem poradzić sobie z myślami- zauważyła podnosząc bez aprobaty ręce
Jakbym słyszała siebie. Miała ten sam problem co ja, ale nie pomyślałam, by mówić jej o tym. Pokiwałam tylko głową i blado się uśmiechnęłam.
- Źle się z tym czuje, że ci nie pomogłam. Mogłam coś zrobić, a ja tylko...
- Olivia w porządku- przerwałam jej, gdy zauważyłam, że zaczyna jej drgać dolna warga- Nie jestem zła.
Chociaż powinnam, dodałam w myślach.
Odwzajemniła uśmiech i wzięła głęboki oddech.
- Przepraszam, że przeszkodziłam- przygryzła wewnętrzną stronę policzka odsuwając się od stołu.
Rozejrzałam się szukając wzrokiem Pers, która szła już ze swoim jedzeniem w moją stronę.
- Nie przeszkadzałaś- rzekłam, gdy odchodziła i wyszła za próg jadalni
- Już wiesz, które góry pasują ci do dzisiejszego nastroju?- zażartowała Pers siadając naprzeciwko mnie.
Wzięła do rąk zielone jabłko, a potem skrzywiła twarz.
- Kwaśne- oznajmiła ostrożnie przeżuwając i równocześnie patrząc na jabłko, jakby skrywało zagadki wszechświata- Ale dobre.
Parsknęłam śmiechem i znów zatopiłam się w broszurze, by odgonić od siebie myśli, które w tej chwili mi bardzo przeszkadzały. Nigdy bym nie przypuszczała, że Olivia stanie w mojej obronie, a potem będzie jeszcze ze mną rozmawiać. Przecież wszyscy uważali, że mam jakąś skazę, jak cenny klejnot. Tylko właśnie, takie klejnoty są prawdziwe.
***
Czekałam pod szkołą na Lou trzęsąc się w duchu z zimna. Mój nos był zatkany, a moje nogi splotły się by zdobyć trochę ciepła. Chłodny wiatr muskał moje ciało przez co jeszcze bardziej się trzęsłam. Z nudów szczypałam swoje ręce paznokciami. Gdybym zadzwoniła do niego wcześniej, to pewnie bym już siedziała w cieplutkim samochodzie z zapiętymi pasami.
- Idziesz?- spytała Persia.
Jej kręcone włosy rozwiewał wiatr prawdopodobnie jak moje. Tak jak powiedziała, tak rozwiązała warkocza. Jej włosy pokręciły się i wyglądały niesamowicie.
- Czekam na Louis'ego
- Uuu... rozumiem.- Ruszyła zabawnie brwiami i dotknęła językiem swojego policzka wybrzuszając go.
Tupnęłam nogą, a na moich policzkach zawitały rumieńce.
- Wcale nie!- krzyknęłam wywiercając w niej dziurę wzrokiem.
Odpowiedział mi jej śmiech, a potem zniknęła mi z oczu. Potrząsnęłam głową. Od razu zrobiło mi się ciepło. Od niechcenia odwróciłam się i zobaczyłam, że John idzie w moją stronę. W duchu zesztywniałam, ale nogami sprawnie jeszcze potrafiłam władać. Powoli zbiegłam z marmurowych schodów i szłam tam gdzie mnie poniosło. Czułam jak za mną idzie. Czemu on mnie nie zostawi w spokoju? Byłam trochę dalej od niego dlatego zwolniłam biorąc do płuc powietrze, gdy nagle poczułam kogoś obecność z tyłu. Złapał mnie za rękę i rzucił gdzieś w nieznaną mi uliczkę. John.
Nogi miałam jak z waty, a warga mi zadrżała.
- Powiedziałaś mu?- warknął John
Zignorowałam jego pytanie i udawałam, że go tam nie ma. Moje serce chciało wyskoczyć ze swojego miejsca. Przerażenie wymalowało się na mojej twarzy. Nie odwróciłam się do niego, bo bałam się, że to zauważy, a tego nie chciałam
- Powiedziałaś?- Domagał się odpowiedzi
Cisza nie zeszła z pomiędzy nas. Ignorowałam go dalej, ale okazało się, że to zły pomysł.
- K*rwa pytam się!- Zezłoszczony już do cna, wrzasnął. Nie wiem jak moje uszy to wytrzymały
Złapał mnie za rękę i ścisnął mocno. Bolało.
- Puść.
Unikałam jego spojrzenia. Zacisnęłam zębami policzki i udawałam, że wszystko jest okej.
- Grzecznie odpowiedz, a może cię puszczę- oznajmił cwaniacko się uśmiechając.
Nie wystarczy mu to, że mnie pobił jak worek treningowy?! Miałam ochotę go opluć, ale byłoby jeszcze gorzej niż jest.
- Zostaw mnie.- Tylko to potrafiłam wycedzić z suchych jak liść ust. Czułam dziwny, metaliczny smak jakbym polizała starą, zardzewiałą monetę.
- POWIEDZIAŁAŚ?!- krzyknął prosto do mojego ucha.
Zacisnęłam ze strachu oczy i czekałam na najgorsze.
- Tak- odezwał się za jego plecami Louis. Wstrzymałam na chwilę oddech. Obiecał mi, że nic mu nie zrobi. Nie może.
John od razu mnie puścił, a jego broda zadrżała. Cofnął się o krok do tyłu, ale Lou łamał barierę przestrzeni przybliżając się do niego.
- To nie jest tak jak myślisz- powiedział John jakby chciał go upewnić, że nic złego nie zrobił. Prawda jest inna.
- Ooo serio?- Kpiący głos Lou przyprawił mnie o dreszcze.
- Ja tylko...- próbował się jakoś usprawiedliwić, jednak na to nie ma usprawiedliwienia. Z chęcią bym się teraz uderzyła. Po co mówiłam Louis'emu o tym zajściu. PO CO?!
- Ty tylko?- W jego oczach widziałam złość i nienawiść.
- Nie chciałem jej...
- Śmieszny jesteś- zaśmiał się z pogardą.
Moja myśli były przstraszone i podekscytowane. Nie tym, że Lou mu coś zrobi, tylko tym, że staje w mojej obronie. Nie wiem który raz, ale zawsze to robił. Moje serce rozgrzało się mimo tego, co działo się z samopoczuciem Johna.
Chłopak spojrzał to na mnie to na Louis'ego i niewiele myśląc odwrócił się na pięcie i zaczął biec. Lou nie włożył większego wysiłku w bieg, tylko złapał go za tył koszulki i odwrócił przodem do niego. Z całej siły uderzył go kolanem w brzuch.
Stałam z boku, trochę dalej od nich z twarzą zasłoniętą przez moje trzęsące i zimne ręce. Lou nie powinien mu nic robić. Co jeśli będzie gorzej, tak jak zapowiadał? Co jeśli zrobią coś złego ze mną? Dlaczego ja się martwie o siebie? W tym momencie myślę o sobie. Pusta idiotka.
Gdy tak stałam zobaczyłam jak ktoś podbiega do Johna. Było to trzech kolesi, co wtedy mu towarzyszyli. Wystraszyłam się, a nogi ugieły się pode mną. Oni mogą coś zrobić Louis'owi! Moje serce chciało wyskoczyć z piersi.
Połknęłam ślinę. Czułam jakby była zrobiona ze szkła, bo zaczęła drażnić moje gardło. Louis zaśmiał i odwrócił się do nich tyłem. Nie potrafiłam zrobić żadngo kroku, ruchu, tak jakbym była obezwładniona i nie mogła ruszyć żadną kończyną. To przez strach, który sparaliżował mnie od góry do dołu.
Nie wiadomo kiedy Louis wyciągnął czarny pistolet i wymierzył nią w chłopaków.
- Nie!- krzyknęłam przeraźlwie wydobywając z siebie w końcu jakiś dźwięk.
Louis mnie zignorował, a John i reszta schylili się na dół zaciskając oczy jakby zaraz miał strzelić. Nie strzeli. Nie może.
- Louis, nie!- krzyknęłam ponownie dławiąc się własnymi łzami.
Brunet cały czas wpatrywał się w nich z pogardą i odrazą. Za to ja w niego ze strachem i przerażeniem.
- Proszę Cię!- wrzasnęłam podchodząc do niego.
Czułam się jak w jakiejś hiszpańskiej telenoweli, jednak to co widzę na własne oczy jest prawdą. Policzki piekły mnie od słonych łez. On nie raczył na mnie spojrzeć. Tak jakby mnie tam nie było. Nie wiele myśląc stanęłam na przeciwko niego cała zapłakana. Dużo ryzykowałam, bo w każdej chwili mógł strzelić, ale muszę spróbować. Podbiegłam do niego i zimnymi rękami złapałam go za policzki. Swoimi drżącymi wargami dotknęłam jego usta i złączyłam je w pocałunku.
Był zaskoczony moją postawą, ale to była jedyna szansa na odwrócenie jego uwagi. Pogłębił pocałunek. Muskał moje wargi jakby nigdy tego nie robił i to była najważniejsza rzecz w tym momencie, albo w życiu. Pocałowałam go. Zawsze on to robił, ale teraz zrobiłam to ja.
Chłopaki pouciekali, gdy Lou opuścił broń. Czułam strach, nie przeszedł tak szybko jak mi się zdawało. Wiedziałam, że ma broń. Od pierwszego dnia jak go poznałam. Nie przejmowałam się tym, wręcz zapomniałam.
Trzęsącą się ręką powoli zabrałam z jego dłoni, straszną, czarną rzecz i z całym impetem rzuciłam na ziemie nie odrywając się od jego ust. Gdy się odsunęłam zobaczyłam w jego oczach coś czego nigdy nie widziałam. Żal jakby spalało go wewnętrznie poczucie winy. Z moich oczu dalej wylatywały łzy tworząc strużki na moich policzkach. Łkałam głośno w jego objęciach. Głowę przyłożyłam pod jego szyją, a on próbował mnie uspokajać.
- Przepraszam, Odetta- szepnął mocniej trzymając mnie w uścisku- Przepraszam.
Ja jednak dalej szlochałam trzymając z całej siły jego kurtkę, jakbym miętoliła białą kartkę papieru. Nie mogłam się uspokoić. Cała się trzęsłam, Moje ręce, nogi. Nikogo nie było wokół nas. Towarzyszył nam wiatr, który plątał moje włosy. Mój oddech się umiarkował, a serce przestało bić jak szalone.
- Nigdy więcej tego nie rób.- Skierowałam wzrok na niego- Nigdy.
__________________________________________________________
Hej! Oki więc jestem jak widzicie z nowym rozdziałem. Idk czy dobrze czy też nie, ale macie.
Jestem mega skołowana i wgl. nie wiem jak i po co, ale w nadmiarze nauki i całej szkoły założyłam trzeciego bloga xd.
Planowałam go zrobić w wakacje, ale nie wiedziałam czy to mi się uda. Założyłam, jeszcze muszę napisać pierwszy rozdział i mogę go zacząć promować :D
A jak tam rozdział? Podoba się? Mam nadzieje, że tak, bo po raz pierwszy podoba mi się rozdział napisany przeze mnie. Może nie całość, ale opisy najbardziej.
Następny rozdział= 15 komentarzy
No i już :)
Nie wiem co mam wam jeszcze napisać, bo nic się nie działo w tym tygodniu jak i w tamtych. No oprócz tego, że wczoraj wyszło SMG <3
No nic. To tyle z mojej strony.
Mam nadzieje, że zobaczymy się już niebawem xx.
Link do mojego nowego bloga: Centre of pain
Przeczytałam dzisiaj całe opowiadanie i jest cudowne xx czekam na next :)
OdpowiedzUsuńsuuuuuper <3
OdpowiedzUsuńWieczorem zaczęłam czytać to opowiadanie i naprawdę nie mogłam się oderwać! Jest godzina 0:50, a jutro mam szkołę... warto było. Czytając ten rozdział nie mogłam uwierzyć, że to już ostatni opublikowany wpis... oby 18 pojawił się jak najprędzej! Bardzo wciągające opowiadanie, oby tak dalej! ♡
OdpowiedzUsuńhttp://tomlinson-fanfiction.blogspot.com/?m=1
Zajebiaszcze opowiadanie jak i rozdział mam nadzieje ze szybko pojawi sie next ale to zalezy juz od nas smuteg czego jest teraz 4 komy razem z mim:'( chcę nexta nie zmuszaj mnie do rozpłakania się.
OdpowiedzUsuńNie moge się doczekać nn
OdpowiedzUsuńHah teraz 6 komów dzięki anonimku.
OdpowiedzUsuńSpox Nat. (Jesli moge cie tak nazywać). Pozdro wszyskim i
OdpowiedzUsuńPS. Ciekawi mn to co będziew nn.
Spoko możesz mnie nazywać jak chcesz. I mam pytanie czemu tak mało osób wogóle komuje przecierz to jest mega super zajebjaszcze i niesamowite opowiadanie.
OdpowiedzUsuńA teraz pytanie do autorki:
Wiesz raczej te słowa są zbędne, a więc zamias pieprzyć farmazony o tym jaki ten blog jest zajebiaszczy( i dla mnie mugłby wygrać wszystkie konkursy ) to może kupie ci rafaello (nwm jak sie to pisze) no bo wkońcu rafaello to więcej niż 1000000000000000000000000000000.
Słów( sorki zgubilam jedno słowo)
UsuńEmilie będe czytać twego bloga zawsze i na zawsze . Lol głupawka nocna.
OdpowiedzUsuńOh ja tez będe czytać twojego bloga Emilie ( sorki jak zle napisalam). Ale mi zmula internet.
OdpowiedzUsuńMam pytanie do autorki opowiadania tegoż: Możesz nam wczesniej zdradzić czy może Lou temu Johnowi czy jak mu tam wpierdoli aż sie usmarka? Plis odpowiec. A i jeszcze kiedy będa razem Detta i Lou jak to pięknie brzmi odpowiec bo sie obraze.
OdpowiedzUsuńNiestety, w opowiadaniu już John nie wystąpi :c Ale za to będą jeszcze inne wątki, które na pewno was zszokują :D Jeśli oczywiście dotrwacie do końca opowiadania xx.
UsuńUuuuuuuuuu Louis go PUF? Czy tak poprostu sobie zniknie?
UsuńZniknie z opowiadania. Po prostu nie ma już z nim wątków :) xx
UsuńA kiedy next?- Asia
UsuńJeśli dam radę to sobota. Jeśli nie, to zapewne wtedy kiedy będę miała czas :c xx
UsuńAha to super bardzo szczegółowo.-Asia
UsuńJest 23:18 a ja jutro do szkoły zapierdalać musze.
OdpowiedzUsuńPs.: Ten anonimku weź złuz sie ze mną na rafaello dla autorki opowiadania.
A ten twuj kom ostatni jest śmieszny.
Dla wyjasnienia mam na imie Aśa.
OdpowiedzUsuńAha spoko fajne imie
UsuńDzięki
UsuńRozdział super dopiero przeczytalam i dziewczyny blagam ogar.- Marlenka
OdpowiedzUsuńPrzepraszamy już idziemy spać.
OdpowiedzUsuńKOCHAM CIĘ BLOGU. DO ZOBACZENIA. DOBRANOC ASIA I MARLENA I WSZYSCY.
ja ide spac i przepraszam za me zachowanie albowiem jestem gupia. dobranoc wszystkim
OdpowiedzUsuń- Aśka
UsuńDobranoc - Marlenka
OdpowiedzUsuńZajebisty *-*
OdpowiedzUsuńHej :) Mmm takie pytanie : Czemu masz taki sam szablon jaki ma to : http://internetowy-przyjaciel-harry-styles.blogspot.com/ opowiadanie? Przepraszam , ale po prostu zaciekawiło mnie to, ponieważ twój i tamten blog został nominowany do bloga miesiąca i zauważyłam że macie te same szablony.
OdpowiedzUsuńMoże po prostu wzięłyśmy z tej samej szabloniarni. Jeśli autorka tamtego opowiadania zamówiła ten szablon to zmienię go. Pobrałam go z Galerii tejże szabloniarni. Też kiedyś zamówiłam szablon na jednej stronie i wiem jak to jest, gdy ktoś zabiera ci szablon nie pytając o zgodę xx.
UsuńHej chciałam cię poinformować, że twój blog został nominowany do Liebster Awards. Więcej informacji na: http://imagioonedirection5secondsofsummer.blogspot.com/2014/11/libster-award.html
OdpowiedzUsuńSZYBKO GO DODADWAJ!
OdpowiedzUsuńhej:-)
OdpowiedzUsuńtu ja
rozdział świetny
przepraszam, ale jestem trochę rozbita, więc nic więcej nie napiszę, ale ty wiesz, że ja uwielbiam twoje fanfictions, więc proszę, pisz je dalej. i wiesz, dzisiaj odbyłyśmy chyba najpoważniejszą rozmowę odkąd tylko się znamy i trochę się czuję, jakbym straciła kogoś bardzo ważnego w moim życiu, bo tak w sumie, to ja nie umiem na dzień dzisiejszy wyobrazić sobie wakacji 2015 bo to raczej będzie lekko sztywne i krępujące dla mnie, idk nie bądź zła. po prostu.. dziwnie się teraz czuję. no i jeszcze trochę dołujące jest to, że napisałaś o lou 'tylko aktor do ff' a jeszcze niedawno kochałaś go najmocniej na świecie i nie chcę ci tu robić czegoś w stylu spoilerowania, bo każdy może to przeczytać, ale nie sądzę, że ktoś to zrobi, bo tak naprawdę każdy ma tyle problemów, że nie obchodzą go cudze. ja rozumiem, ludzie się zmieniają, ja wszystko rozumiem, no ale... pewne rzeczy po prostu są inne, trudniejsze, bardziej trzeba w nie wniknąć, by zrozumieć i może kiedyś we wakacje mi to wytłumaczysz, ale w sumie nie wiem, czy w ogóle dam rady tego słuchać, bo mam ochotę płakać i prawie się dzisiaj ze cztery razy popłakałam, jak czytałam to, co mi pisałaś. a teraz cześć. mam jednak nadzieję, że nie zrezygnujesz z tego ff.. wiem, że pisałaś mi, iż tego nie zrobisz, no ale..
narka, no i wiedz, że jak coś to możesz pisać, tylko na razie muszę ochłonąć i mogę powiedzieć o kilka zdań za dużo, chociaż może to i dobrze, bo te słowa będą na pewno prawdziwe. do mnie po prostu to jeszcze nie dociera, bo to dziwne, że z dnia na dzień tracisz osobę, której mogłaś godzinami opowiadać o piątce chłopaków i ona cię rozumiała, bo powiedzmy szczerze, teraz nie mam już nikogo takiego, wszystkich dookoła irytuje moje gadanie o 1d.
no a teraz do widzenia
Czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńPs: dodawaj je częściej :*
Hej!
OdpowiedzUsuńOstatnio szukałam jakiegoś dobrego bloga o Louisie i co? I znalazłam i to na dodatek nominowanego do Bloga Miesiąca! Już oddałam swój głos na twoje ff, bo naprawdę warto i nie żałuję tej decyzji.
Bardzo podoba mi się wygląd twojego bloga! Zawartość też jest znakomita, więc gratuluję talentu i muszę jeszcze dodać SUPER PISZESZ! <333
Nie mogę się doczekać kolejnego tak znakomitego rozdziału na Dangerous Love.
Pozdrawiam i życzę weny, Samantha <3
@T_Samantha_T
Naprawdę fajne i oby te wszystkie miłe komentarze motywowały cię do dalszej pracy! To dla każdego wiele znaczy. Więc i ja powiem Ci tyle, że zakochałam się w tej historii. Opowiadanie trafia do mojej listy ff.
OdpowiedzUsuńPolecam przy okazji wszystkim przeczytać opowiadanie Crazy mind, które jest remake'iem autorki opowiadania o tym samym tytule. Dostępne jest na Wattpadzie i blogspocie z tego co wiem.
http://www.wattpad.com/80812212-crazy-mind
http://haveyougotcrazymind.blogspot.com/