środa, 12 marca 2014

Rozdział 7 Jaki ten Świat jest mały.

                                                               Muzyka
Siedziałam na wysokim krześle w kuchni... Louisa. Jego dom był taki nowoczesny. Zawierał tylko kolor czarny i biały. Blat był czarny. Półki były czarne. Za to podłoga w każdym pomieszczeniu była biała. No nie tylko ona, bo ściany również były białe. Pisałam pracę domową z biologii tutaj, bo nie pozwolił mi jechać do domu. Zachowywał się jakby był moim ojcem. Kurde. Gdy ja odrabiałam, Louis chodził po salonie w tę i z powrotem rozmawiając przez telefon. Udawałam, że na niego nie patrzę, ale to nie moja wina, że jest przystojny i...Deta skup się na pracy domowej! Bynajmniej. Próbowałam, lecz i tak kątem oka na niego spoglądałam.
- Nie wiem... Zrób z tym co chcesz... Najlepiej będzie jeśli dasz to numerowi trzysta czterdzieści- gadał i co chwilę masował swoją dolną wargę. Matko, przestań! Odwrócił się w moją stronę, a ja szybko zaczęłam kreślić kółka w zeszycie, żeby myślał, że się na niego nie patrzyłam. Uśmiechnął się cwaniacko i zwilżył swoje nieziemskie wargi językiem.- Muszę kończyć.
Odetchnęłam głośno i zamknęłam zeszyt. Zajmę się tym później. Louis stał po drugiej stronie salonu z krzyżowanymi rękami i przeszywał mnie wzrokiem. Zamknęłam na chwilę oczy, żeby wszystko sobie poukładać w tej mojej małej, a jakże głupiej głowie. Jednym zdaniem mogę stwierdzić, że czy chcę czy nie chcę i tak będzie częścią mojego arcynudnego życia, w którym niestety muszę żyć też ja. On zawsze znajduje się wtedy, kiedy ja mam problemy. Czy to nie dziwne? Jako jedyny chciał mnie zabić, a potem ratuje z rąk niewyżytych ludzi. Matko, o czym ja myślę?
Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk stukających drzwi. Odruchowo spojrzałam w ich stronę, a Louis jak lustro powtórzył po mnie ruch. Po chwili ktoś, ni z tego ni z owego wszedł do domu. Przystanął zaraz przy wejściu do salonu zdezorientowany. To był ten sam chłopak, co przed szkołą dawał mi pudełko. Tak, to on. Nie mogłabym go z nikim pomylić. Nie wiem dlaczego, ale nieudolnie wstałam z krzesła trzymając się jego oparcia. Wzrok Louisa skupiał się to na mnie, to na blondyna.
- O co chodzi?- spytał Louis nie ruszając się ze swojego miejsca.
- Mieliśmy dzisiaj...
- Aaa... No tak.- powiedział i przetarł swoją ręką czoło, a ja jak struś wgapiałam się w nich- Możemy zająć się tym kiedy indziej?
- Tak, jasne. Może, może jutro?- spytał go co chwilę spoglądając w moją stronę. Louis chyba też to zauważył. Zaraz znalazł się obok mnie i objął mnie ramieniem. Co za szuja.
Stałam tam i nic nie mogłam zrobić czy powiedzieć, bo wyszłabym na idiotkę.
Blondyn jeszcze coś mówił, a Louis udawał, że słucha. Przygryzłam lekko wargę ze zdenerwowania, a on tak normalnie uśmiechnął się pod nosem. Z chęcią chciałam zakopać się pod ziemie.
- To może przyjdę kiedy indziej.- powiedział blondyn i wyszedł zamykając drzwi. Szybko wydostałam się z jego uścisku, a on tylko się zaśmiał.
- Bardzo śmieszne- powiedziałam wkładając zeszyty do torby.
- Nawet nie wiesz jak bardzo- szepnął mi do ucha stojąc za mną. Był blisko. Za blisko.
Nagle zadzwonił mój telefon, spojrzałam się w stronę blatu, bo tam on leżał. Louis chyba też zauważył jego położenie. O nie... Uśmiechnął się pokazując przy tym rządek, białych zębów. Szybko ruszyłam w stronę komórki, ale on był szybszy.
- Oddaj.- powiedziałam próbując go złapać. Jego ręka powędrowała do góry, a ja skakałam, żeby mu ją odebrać.
- Kto to Perc?- spytał spoglądając na wyświetlacz
- Nie interesuj się!
- Zawsze i wszędzie- znowu się uśmiechnął powodując na moim ciele ciarki
Jakoś udało mi się wyszarpać od niego telefon i odebrałam go.
- Gdzie jesteś? Czekałam na ciebie pod szkołą i cię nie było- odezwała się pierwsza.
- Umm... Długa historia.
- Dobra nie chcesz to nie mów. Nasz wypad akutalny?
Jaki wypad? Aaa no tak. Muzeum.
- Nie wiem czy dam radę, bo...
- Znaczy no wiesz, jak nie chcesz to się nic nie stanie- powiedziała, a ja kątem oka spojrzałam na Louisa.
Jak gdyby nigdy nic gapił się na mój tyłek przygryzając swoją z koloru przypominającą truskawkę, wargę. Położyłam na biodrze swoją rękę, a mój wyraz twarzy wskazywał tylko na oburzenie.
Uśmiechnął się cwaniacko ( tak jak miał to w zwyczaju ) i podniósł swoje ręcę w geście obrony, że niby nic nie robi.
- Bo wiesz, umówiłam się z Danny'm, więc jeśli Ci  to nie przeszkadza...
- Nie, możecie iść razem- powiedziałam, żeby nie przejmowała się mną zbytnio
- Naprawdę? Nie będzie Ci to przeszkadzać?
- Oczywiście, że nie, ale też nie mam wyboru- powiedziałam końcówkę do siebie, ale jednak kierując ją do Louisa.- Spędźcie ten czas razem- stwierdziłam pewnym siebie głosem. Chciałam, żeby z nim poszła.
- Dziękuje!- krzyknęła do słuchawki i rozłączyła się
Schowałam telefon do kieszeni spodni, a za swoimi plecami usłyszałam jak ktoś klaszcze w dłonie
- Biedna Odetta została sama na lodzie- Odezwał się Lou podchodząc do mnie bliżej- Dobroduszna Odetta
- Spieprzaj. I tak tam pójdę
- Pod warunkiem, że pójdziesz, ze mną- powiedział podnosząc mój podbródek do góry powodując z nim kontakt wzrokowy
- Ty i muzeum? Nie zabardzo pasujesz mi do tego krajobrazu
Uśmiechnął się pod nosem.
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.
    ***
Zatrzymaliśmy się obok monumentalnego budynku, przypominającego z wyglądu Partenon.
Byłam cała podekscytowana. Widziałam go już wiele razy, ale nigdy nie miałam okazji do niego wejść.
Weszliśmy do środka. Poczułam zapach... kamienia? One mają taki swój specyficzny zapach, nie do opisania. Podłoga była z jasnego, a jakże lśniącego marmuru. Mogłam spokojnie zobaczyć odbicie moich czarnych trampek. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Louis oplótł swoją rękę wokół mojej talii, tak jak u niego w domu. Czułam się trochę niezręcznie, ale to uczucie minęło, gdy skupiłam swoją całą uwagę na arcydziełach wiszących na ścianach. Wszystkie były piękne. Niektóre wesołe, a niektóre smutne, lecz każde miały ukrytą głębie. Ja je widziałam. Potrafiłam wgapiać się w jakiś obraz godzinami. Robiłam tak jak byłam mała.

- Selesko chodź tu do mnie- powiedział mój dziadek. Umówiliśmy się, że będzie mnie tak nazywał, bo oboje nie lubiliśmy Księżniczki Łabędzi, a na dodatek miałam na imię tak jak ona.
- Przywieźli nowy obraz!- krzyknęłam entuzjastycznie
- Opisałaś go?- spytał z nadzieją.
Nigdy nie mogliśmy tam razem pójść, ponieważ dziadzio nie miał wystarczająco siły, żeby ze mną chodzić, a ja tam chodziłam codziennie. Dlatego wpadliśmy na pomysł, że ja będę opisywać obrazy, a on będzie je później czytał.
- Prawie.
- Jak to prawie?- spytał rozbawiony
- Chłopak tam był i zajął moje miejsce.
- I co w tym złego?
Wskoczyłam na jego kolano otwierając zeszyt.
- To było moje miejsce.- powiedziałam oburzona- Poszedł sobie gdy go wygoniłam
- Co mu powiedziałaś?
- Spadaj stąd, to moje miejsce! Znajdź sobie swoją własną!
Dziadek uśmiechnął się pod nosem i założył na swój nos wielkie okulary. Wziął ode mnie zeszyt i zaczęliśmy razem czytać moje bazgroły. 

- Wszystko okej?- spytał mnie Louis, gdy ja wlepiłam swoje gałki oczne w obraz.
Były tam użyte wiosenne kolory. Z przodu była łąka przypasana kwiatkami o różnym kolorycie, a na drugim planie widniał mały, czerwony domek z białymi obramówkami oraz płotkiem dookoła niego. Po prawej stronie była złocista ściężka prowadząca do tego właśnie domu. Chyba już go gdzieś widziałam... Tylko gdzie?
- Wspaniale operuje kolorami- odezwał się za mną Louis- Spójrz- powiedział wskazując palcem na namalowaną farbami, łąkę.- Wszystko ze sobą idealnie współgra.
- Nie wiedziałam, że interesujesz się malarstwem
Uśmiechnął się pod nosem zwilżając swoje usta i splótł nasze palce u rąk. Byłam trochę zdezorientowana, ale jego dotyk sprawił, że to uczucie minęło tak szybko jak się zaczęło. I znowu powróciło niezręczne uczucie. Wszyscy byli ubrani w ładne stroje czy to spodnie czy sukienka. Louis był ubrany w granatowe spodnie i tego samego koloru marynarkę, która kontrastowała z jego brązową bluzką. Końce spodni były lekko podwinięte do góry co dodawało mu tylko męskości. Do tego jeszcze miał czarne, błyszczące się lakierki. Wyglądał fantastycznie, czego nie mogłam powiedzieć o sobie. Czarne trampki i do tego również czarne rurki, a na miejsce górnej garderoby wskoczyła jeansowa koszula. Fatalnie. Byłam ubrana normalnie, a oni wszyscy wyglądali tak jakby dopiero co wrócili z kąpieli w złocie.
Louis podał mi kieliszek musującego szampana. Wzięłam jeden łyk i poczułam przyjemne ciepło w moim gardle. Jak ja go uwielbiam
- Byłaś tu już kiedyś?- spytał
Przekręciłam głową
- A w ogóle byłaś w jakimkolwiek muzeum?
- Tak. Dla twojej wiadomości chodziłam tam codziennie.
- Nie traktuj tego jako atak.
- A ty nie traktuj tego jako odwet.
Uniósł kąciki swoich ust do góry i wziął łyk swojego szampana.
- Jeszcze?- spytał po krótkiej ciszy spoglądając na mój pusty kieliszek.
Kiwnęłam głową, a on zabrał  mi go i wziął z tacy wysokiego kelnera napełniony kieliszek. Podał mi go, a ja wypiłam już połowę.
- A ty byłeś w jakimś muzeum wczesniej?
- Byłem, ale mam niezbyt fajne z tym wspomniena. Mógłbym rzec, żenujące.
- Opowiedz.- stwierdziłam łapiąc swój kieliszek dwiema rękoma.
- Siedziałem na ławcę i przyszła mała dziewczynka. Miałem wtedy może dziewięć lat. Kłóciliśmy się o ławkę.
Coś mi zaświtało w głowę. Ja też mam to samo wspomnienie.
- Do tej pory pamiętam jej słowa: ,, Spadaj stąd, to moje miejsce! Zna...
- ''Znajdź sobie swoją własną''- dokończyłam
Zmarszczył czoło przyglądając się mnie z ciekawością.
- Skąd ty to...
- Bo to chyba... byłam ja- powiedziałam niepewnie
Pamiętam tę sytuacje. Usiadł obok mnie i zaczął nucić piosenkę Alphaville Sounds like a melody. Od tego momentu zaczęłam słuchać tego zespołu. To niemożliwe, że to był on.
Spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami jakby próbował porównać mnie z tamtą dziewczynką. Jaki ten Świat jest mały.
- Szczerze? Z charakterku się nie zmieniłaś.
- A ty wylądowałeś w muzeum z prawie zgwałconą dziewczyną. To też niczego dobrego nie wróży.
Znowu zwilżył swoje wargi językiem i po chwili  złapał mnie za rękę. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Poprowadził mnie stopień niżej. Trochę się wystraszyłam, no, bo po co schodzić na dół? Miałam czarne scenariusze w głowie, ale okazało się, że była tam restauracja. Jeszcze nigdy nie widziałam tak bogato wyposażonego muzeum. Na ścianach tejże restauracji wisiały różne splecione ze sobą kwiatki tworząc pnącza.
Z wyglądu przypominała trochę ogród położony u bogatego Francuskiego bizmesmena. Było tutaj pięknie.
- Mogłam lepiej się ubrać- odparłam widząc jak ładne jest to miejsce
- Będzie jeszcze okazja- powiedział odsuwając krzesełko, żebym mogła usiąść.
_______________________________
Jeśli są błędy to bardzo, bardzo przepraszam!
Przepraszam również, że nie było długo rozdziału, ale nie miałam weny twórczej i nie wiedziałam co Ci dwoje mają robić xD ( bez skojarzeń plz)
No to jak wam podobał się ten rozdział? Czekam na miłe komentarze :)
Aaa i jeszcze jedno.  Większość osób myśli, że niemożliwy jest gwałt w szkole, ale nie mogę wam wytłumaczyć dlaczego tak a nie inaczej, bo bym musiała zdradzać całą fabułę.
Soł paaaa :D





9 komentarzy:

  1. Boskie czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. cudo :* czeka na next !!!! życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Arghh no dobra, nie to nie :D
    Postanawiam odrzucić wątek gwałtu w szkole na bok, so...

    Nie spodziewałam się rozdziału, myślałam, że będę musiała jeszcze długo czekać na niego a tu taki suprajs :D

    Cieszę się, że wreszcie jest dodany!

    Powiem Ci szczerze, że ten rozdział jest o niebo lepszy od poprzednich, czemu?
    A otóż temu, że pisany jest w prostym, ale "realistycznym" stylu (mam nadzieje, że wiesz o co mi chodzi...)
    Tutaj to wszystko jest takie bardziej normalne, bez takich zwrotów typu: szłam do szkoły a nagle podjechało ferrari i jechaliśmy 180km/h.
    No, nie to żeby w mieście nie było możliwości prucia po ulicach z taką prędkością, no coś Ty! --.-- [facepalm]

    Wiesz o co mi chodzi, nie? (błagam...zrozum :D )

    Rozdział świetny xx
    Lottiefel x

    OdpowiedzUsuń
  4. Louis i muzeum HahaHahahh i ta sytuacja z lawką HahaHahahhxD cudoo i tak jakoś ten rozdział się tak fajnie czytało xp czekam na nextt :*

    OdpowiedzUsuń
  5. JAK. DODAJESZ. ROZDZIAŁ. TO. MI. O. TYM. NAPISZ!!!!!
    ALE TEN ROZDZIAŁ JEST ŚWIETNYYY! I LOU JAK 'DŻENTELMEN' XD
    KIEDY NEXT? BŁAGAM, POWIEDZ, ŻE SZYBKO, JAK NIE, TO JA CIĘ JUŻ PRZYPILNUJĘ JAK PRZYJEDZIESZ, NIE MARTW SIĘ! XX

    OdpowiedzUsuń
  6. KAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAASIAAAAAA *vv* *vv* *vv* *vv* HEEEEJJJJOOOOOOOO hahahaahhaha ;-; Marcie się podobał bardzo ten rozdział xD ;-; Masz mi mówić, kiedy dodajesz noffffffy, bo Cię Uduszę !!! ;-;

    OdpowiedzUsuń