Ostatnimi siłami jakie w sobie miałam podniosłam się swoim cielskiem z wygodnego i ceplutkiego łóżka. Wzięłam ze sobą jeansowe rurki i biały t-shirt. Ubrałam się w te rzeczy i leniwym krokiem poszłam do łazienki łapiąc się za głowę. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i wywnioskowałam, że lepiej wyglądam wieczorem niż rano. Rozczesałam swoje włosy i zrobiłam lekki makijaż. Umyłam zęby i wyszłam od razu spoglądając na zegarek. Siódma pięćdziesiąt. Podwoiłam rozmiar swoich źrenic. Cholera, spóźnie się! Złapałam swoją torbę i wybiegłam z domu nie zważając czy mama jeszcze śpi, czy nie. Okazało się, że wczoraj jednak była w domu, tylko już spała. I jakoś się nie przejeła tym, że mnie nie ma. Ja jako dobra córeczka, biorę przykład z mamy i również nie zawracałam sobie nią głowy. Po co? Zepsułabym sobie tym humor, który i tak jest już zepsuty do cna, a to tylko z powodu niedospania. Weszłam do szkoły gdy tylko zadzwonił dzwonek. Weszłam do sali i zobaczyłam w niej siedzącą na swoim miejscu Perc. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Odetta! Jak dawno Cię nie widziałam- usłyszałam za sobą żeński głos.
Moja mina z wesołej zamieniła się na zirytowaną. Odwróciłam się w stronę blondynki. Caty.
- Czego chcesz?- spytałam z nutą grozy w głosie. Nie mam dzisiaj dobrego nastroju, tak jak już wcześniej wspominałam
- Oł, jaka niemiła dzisiaj jesteś- odparła- Po prostu chciałam się przywiiitać- Przedłużyła ostatnie słowo, a mnie zrobiło się niedobrze. Zabierzcie mnie stąd.
Nie potrafiłam jej uwierzyć w żadne słowo, które wypowiedziała. Ostatnim razem jak z nią rozmawiałam, to wylądowałam na ziemi. Moje myśli zaczęły kręcić się wokół tamtego zdarzenia.
Louis. To on obronił mnie od Johna. Gdyby nie on, pewnie miałabym złamaną jakąś kończynę, albo jeszcze gorzej. Coraz częściej zaczynam myśleć o nim. I nie w tym złym nastawieniu. Zaczynam widzieć w kryminaliście coś innego niż tylko przestępce. Cholera, coś ze mną jest nie tak, albo z mózgiem, lub co gorsza... z sercem.
Odwróciłam się do niej plecami i usiadłam obok ławki Perc. Nauczycielka weszła i od razu zapisała temat na tablicy.
- Jak z Dannym?- szepnęłam, przybliżając się do niej
- Poszliśmy do knajpki blisko szkoły- odpowiedziała, a na jej twarzy zagościł uśmiech. - A ty co zrobiłaś ze sobą?
Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale nie wiedziałam co i jak. Nie zna Louisa i nie wie jakie mam z nim relacje. Trudno będzie jej to wszystko wytłumaczyć.
- Byłam trochę tu, trochę tam- odparłam
- Czyli było ciekawie- stwierdziła i wiwinęła usta w sposób charakterystyczny dla niej.
Uśmiechnęłam się szeroko ukazując tym rząd białych zębów. Percia zacisnęła mocno wargi, jakby trudziła się czy mi coś powiedzieć czy nie.
- Co jest?- spytałam szturchając jej łokieć
Oblizała swoje wargi i przysunęła je do mojego ucha
- Jestem z Danny'm- szepnęła.
Jednak dalej czułam, że nie powiedziała mi tego co zaplanowała, ale postanowiłam jej dać spokój. Prędzej czy później i tak byliby razem, a mi nic do tego. Perc była naprawdę piękną dziewczyną, nawet mogłabym rzec, ładniejszą ode mnie. Uśmiechnęłam się szeroko i poprawiłam na swoim siedzeniu.
Nie rozmawiałyśmy ze sobą do póki nie skończyła się lekcja. Chciała mi coś powiedzieć, ale dalej była zaborcza i nie wypuściła żadnego zdania z ust. Poszłyśmy na stołówkę, a ja szukałam w swojej torebce portfela.
- Cholera, nie wzięłam go- powiedziałam dalej grzebiąc w torbie.
- Czego?- spytała Perc rozbawiona moimi słowami.
- Portfela- oznajmiłam ze zmarszczonym czołem- Chyba nie będzie dzisiaj śniadania- zażartowałam
- Ja mogę kupić- powiedziała blondynka
- Perc, przecież nie umrę. Wytrzymam do piętnastej.
- Ale...
- Daj spokój- przerwałam jej.
Podeszłyśmy bliżej kucharki, która była drobniutką blondynką z szerokim uśmiechem. Jej włosy były spięte z tyłu, a rzęsy lekko wyróżnione tuszem. Jako jedyna była tutaj normalną kobietą. Miała może z trzydzieści lat, nie więcej. Percia wybrała sobie jedzenie i zapłaciła. Odeszłyśmy od niskiej kobiety do jakiegoś pierwszego lepszego stolika.
- No proszę, Odetta.- usłyszałam znajomy głos, który spowodował w mojej głowie milion sposobów na zabicie tej dziewczyny. Jej włosy jak zwykle wyglądały na ciężkie ponieważ używa za dużo lakieru, a piersi wychodzily spod bluzki. - Odchudzasz się? Warto by było. - powiedziała z głupim uśmieszkiem na twarzy. Spojrzałam na swoje ciało, które wcale nie było podobne do otyłej postury. Powiedziała to tylko, żeby mnie wkurzyć.
- Tępa szuja- szepnęłam do siebie.
- Mówiłaś coś?- spytała Sandy
- Nic- powiedziałam ze sztucznym uśmiechem na twarzy.
Oblizała swoje wargi i skrzyżowała swoje ręcę. Postanowiłam odejść, żeby jej nie widzieć, ale zatrzymałam się gwałtownie gdy tylko usłyszałam słowa jakie wyszły z jej ust, które były najechane błyszczykiem
- Jak z Louis'em? Przeleciał cię i zostawił, a ty głupia myślałaś, że się tobą zainteresował... Żal mi takich jak ty.
Stałam sparaliżowana nie wiedząc co zrobić. Byłam tak wkurzona, że aż moje knykcie pobielały. Zazdrosna suka! Nie należę do takich ludzi, za jakich mnie uważa królewna Sandy. Skąd ona może wiedzieć co robię? Nawet jeśli byłaby to prawda, to nie powinna się wtrącać w nieswoje sprawy.
- Odetta chodź- odezwała się za mną Percia, która wyczuwała mój stan na kilometr.
Jednak ja niewiele myśląc wzięłam z tacy jakiegoś kolesia wodę w kubku i pewnym ruchem wycelowałam cieczą w jej twarz. Sandy otworzyła ze zdumienia usta i cofnęła się do tyłu. Percia zakryła usta, a na jej twarzy uformował się uśmiech. Przyjaciółki Sandy zaraz do niej podbiegły z husteczkami i zaczęły ją wycierać. Tusz cały jej się zmazał tworząc smugi na jej policzkach. Była tak zajęta sobą, że nawet nie pomyślała o odwecie. Odwróciłam się na pięcie, a wszystkie oczy spoglądały na mnie. Rzeczywiście musiało to wyglądać dziwnie. Osoba, która jest obiektem kpin postawiła się najpopularniejszej dziewczyny w szkole. Usiadłam pewna siebie na krześle obok stolika i nerwowo zaczęłam bawić się słomką, która leżała na stoliku.
- Tego się po tobie nie spodziewałam!- powiedziała entuzjastycznie blondynka i usiadła obok mnie.- To było takie WOW!- krzyknęła z ekscytacją
***
Godziny dłużyły się nieubłaganie, ale gdy w końcu była ta upragniona godzina wolności wróciłam do życia. Wybiegłam jako pierwsza z klasy i udałam się do mojej szafki. Schowałam potrzebne rzeczy do torby i zobaczyłam podążającą w moją stronę Perc, która również była wesoła z tego powodu, że wychodzi ze szkoły.
- Widzimy się o siedemnastej?- spytała opierając się o jedną z szafek
- Tak. Raczej tak.
- No to jesteśmy umówione- stwierdziła- No to ja chyba już idę- powiedziała i założyła na swoje ramię plecak.
- Jak to? To nie idziemy razem?- stałam tam ze skonsternacją.
- Chyba masz już towarzystwo- podniosła do góry brwi i kiwnęła głową w stronę wyjścia.
Popatrzyłam na nią ze zmarszczonym czołem i powoli obróciłam się w tamtą stronę. Na mojej twarzy zagościł uśmiech od ucha do ucha, gdy zobaczyłam Louisa opierającego się o maskę samochodu. On naprawdę zaskakuje mnie z każdym dniem coraz bardziej. Odwróciłam się z powrotem w stronę dziewczyny, ale jej już nie było. Podeszłam do niego od tyłu i zakryłam mu oczy moimi rękami.
- Masz zimne dłonie- odezwał się pierwszy
Szybko zabrałam ręcę na co on się tylko uśmiechnął.
- Skąd wiedziałeś kiedy kończę?- spytałam kiedy odwrócił się w moją stronę.
- Masz bardzo gadatliwą przyjaciółkę- powiedział uśmiechając się przy tym. Nie uśmiechaj się przy mnie, bo nie wiem co zrobie. Percia. Już wiem, czego nie chciała mi powiedzieć. Świetnie.
- Po co przyjechałeś?
- Chciałem cię zobaczyć- powiedział śmiertelnie poważnie
Zmarszczyłam brew dając mu do zrozumienia, że wcale nie jestem głupia.
- Pewnie ci się nudziło.- odparłam
- Nie zgadłaś- podniósł ponownie kąciki ust ku górze- Wsiadaj, podwiozę cię- oznajmił i podszedł do drzwi auta.
Instynktownie złapałam się za pasek od torby. Poczułam, że torba jest dziwnie lekka dlatego zajrzałam do środka. Wszystko było na swoim miejscu jednak brakowało jednej rzeczy. A konkretnie książki. Z czego ja dzisiaj żyję?
- Poczekaj- zawołałam za nim, na co on odwrócił się. Zmarszczył czoło i powiedział:
- Stało się coś?
- Zapomniałam książki- oznajmiłam i podniosłam do góry ręcę.- Zaraz przyjdę.
Pobiegłam szybko do szkoły i wyciągnęłam z szafki zapomnianą rzecz. Najpierw pieniądze, teraz książkę. Za niedługo samą siebie zgubię. Zamknęłam szafkę i moim oczom ukazał się Drake. Podwoiłam rozmiar swoich oczu i miałam już uciekać kiedy złapał mnie delikatnie za rękę.
- Deta posłuchaj mnie.
Zaczęłam energicznie kręcić głową. Wyszarpałam rękę z jego uścisku.
-Odetta, przysięgam, że nic ci nie zrobie.- powiedział to tak poważnie, że prawie mu uwierzyłam. Jednak w jego oczach było coś co było naprawdę szokujące. On chciał tej rozmowy. Spojrzałam na niego wzrokiem zbitym z tropu szczeniaczka. Złapał mnie ponownie za rękę i zaprowadził w jakieś ciche miejsce.
- To co się stało wtedy w sali...- zaczął,a mnie zaczęły się pocić ręcę- To nie jest tak jak myślisz.
- Jak to nie jest to co myślę? Chciałeś mnie...- krzyknęłam, ale on przerwał mi zakrywając moje usta.
- Wszystko było podstawione- powiedział- To wszystko wygląda inaczej. Miałem cię tam zaprowadzić i... no wiesz... żebyś myślała, że za tym wszystkim stoje ja. Prawda jest inna.
Nie chciałam w to wierzyć. Pewnie boi się, że komuś to powiem, dlatego wymyśla teraz tę historyjkę wyssaną z palca.
- Musisz mi zaufać. Powiedziałem ci tyle ile mogę. Bardzo cię za to przepraszam, ale musiałem to zrobić.
Mówił to z taką desperacją, że byłam w stanie w to wszystko uwierzyć, ale czy potrafię?
Moje myśli były teraz niepoukładane, roztrząśnięte. To co do tej pory uważałam za prawdę, było kłamstwem? Nie wiem na co mam uważać. Na niego czy może na swój instynkt, który mnie już parę razy zawiódł. W twarzy Drake'a nie widziałam żadnej obawy, że nakryje go na kłamstwie, był strasznie pewny swoich słów. Nie wiem jak mam na to patrzeć. Wszystko jest takie pogmatwane. Muszę się z tym przespać.
Spojrzałam na niego jeszcze raz, ale nie odezwałam się. Poprawiłam torbę na ramieniu i wyszłam zostawiając go samego. Mam nadzieje, że mnie zrozumie. Deta, głupia jesteś. Facet prawie cię zgwałcił, a tobie jest jego żal. Otworzyłam drzwi od szkoły i moją uwagę przykuł Louis, który rozmawiał nie z kim innym jak z Sandy. Uśmiechała się jak jakaś pusta laska i kręciła palcem garstkę swoich brązowych włosów. Stałam tam sparaliżowana jakbym zobaczyła kosmitę, który wylądował na Ziemi swoim statkiem kosmicznym. Głupio się zaśmiała i dotknęła jego ramienia obślizgłą ręką. Nie mam ochoty na to patrzeć. Zeszłam ze schodów i truchtem zaczęłam biec przez szarą drogę żeby mnie nie zobaczył. Zwolniłam i ze skrzyżowanymi rękami szłam dalej. Co za dupek. Mógł od razu powiedzieć, że przyszedł tutaj by pogadać z Sandy. Wiedziałam, że to niemożliwe, żeby przyjechał tak po mnie bez żadnego haczyka. Poczułam lekkie szarpnięcie za ramie, które spowodowało odwrócenie mnie.
- Czego chcesz?- spytałam gdy zobaczyłam Louisa.
Miał poważny wyraz twarzy, za którym skrywał zdenerwowanie.
- Gdzie idziesz?
- Do domu!- krzyknęłam- Jak chcesz możesz sobie jeszcze pogadać z Sandy.
Złapał się za kark i przyglądał się mnie jakbym to ja była tą złą.
- Wsiadaj do auta.
- Nigdzie nie idę.- powiedziałam i odwróciłam się na pięcie.
Złapał mnie ponownie za rękę ale już z większą siłą.
- Au...- powiedziałam cichym głosem, na co on tylko zmierzył mnie wzrokiem
- Nie zachowuj się jak dziecko.- odparł ciągnąc mnie do samochodu.
- To boli!-krzyknęłam kiedy dalej trzymał mnie za rękę.- Nie wsiadam do twojego samochodu.
- Bardziej się szarpiesz niż za pierwszym razem- stwierdził dochodząc do auta.
Przypomniałam sobie tamtą komiczną sytuacje, kiedy się go panicznie bałam. Teraz mniej jednak dalej jest coś co powoduje u mnie dreszcze. Ludzie, którzy przechodzili koło nas dziwnie się patrzyli, jakby był tu odstawiany jakiś cyrk. A, nie przepraszam, jest.
Telefon zawibrował mi w kieszeni dlatego zaczęłam jeszcze bardziej się szarpać. Drugą ręką próbowałam zepchnąć jego kończynę z mojego ramienia.
- Przestaniesz?!- spytał głośno. Wow, lubimy coś na siebie krzyczeć.
- Nie!
Wypuścił powietrze z ust i szarpnął lekko moją rękę wypuszczając ją ze swojego uścisku.
- Co jest?
- Ktoś do mnie dzwoni- powiedziałam kiedy puścił moją rękę, a ja swobodnie mogłam wyciągnąć telefon z kieszeni.
- Halo?- odezwałam się pierwsza
-Odetta?- usłyszałam znajomy głos po drugiej stronie słuchawki.
- Logan!- krzyknęłam głośno. Spojrzałam kątem oka na Louisa, który przyglądał mi się z zaciekawieniem.
Dla wyjaśnienia. Logan to mój brat, który zaczął być poczęty z tą samą matką co ja, ale z innym ojcem. Nie widziałam go może od roku, albo od dwóch. Mieszka na drugim końcu Brytanii.
- Cześć Mała. Co u ciebie?- spytał podekscytowany
- Jakoś sobie radzę. Jaki jest powód, że do mnie dzwonisz?
- Nie mogę usłyszeć głosu mojej kochanej siostrzyczki?- mogę sobie rękę uciąć, że się uśmiecha.
- Ehe. Już ci wierzę.
- Okej masz mnie. Postanowiłem przyjechać do ciebie na parę dni.
Moje oczy chciały wyskoczyć z orbit.
- Pieprzysz?!
- Nie, nie pieprzę. Mówię prawdę.
- No...no, ale kiedy?- spytałam łapiąc się za czoło.
- Gdzieś pod koniec miesiąca.
- Nie mogę się już doczekać.- powiedziałam spoglądając na Louisa, który był zniecierpliwiony i opierał się o maskę samochodu. - Wiesz chyba muszę już kończyć
- Jasne, nie będę już przeszkadzał. Do zobaczenia, Swanny.- powiedział i rozłączył się.
Przygryzłam swoją dolną wargę ściskając z całych sił telefon.
- Kto to?- spytał za mną Louis.
- Musisz być taki dociekliwy?- byłam już w niebie, więc nic nie mogło popsuć mi humoru.
Mój brat, przyjeżdża do mnie. PRZYJEŻDŻA. Jak ja go wszystko zniosę? W młodości zawsze się kłóciliśmy, a teraz jesteśmy dorośli i powinniśmy się zachowywać jak oni. Ale przecież Louis jest starszy ode mnie i też zachowywuje się jak dziecko. Chodzi o to, że bawi się mną i obraca we wszystkie strony. O matko, jak to zabrzmiało... Odwołuje te słowa!
-Odetta...
- Dobra. Mój były chłopak do mnie przyjeżdża- skłamałam żeby zrobić mu na złość.
Podeszłam do drzwi od samochodu
-Co?!- krzyknął zaskoczony.
Wzruszyłam ramionami, po to by wyglądało to bardziej realistycznie. Nie, no jego zdziwienie mnie po prostu zabija od środka. W tym dobrym sensie. Moje wnętrzności się chyba łamią, bo w myślach śmieje się jak głupia. Wytrzymasz, Deta, dasz radę.
- Ty nie mówisz serio, prawda?
Zmarszczył czoło i przyglądał mi się tak strasznie dziwnym wzrokiem, że miałam mu ochotę powiedzieć prawdę.
- Myślę, że zostaniecie wspaniałymi przyjaciółmi- uśmiechnęłam się szeroko, a on zacisnął mocno swoją szczękę. Odwrócił się głową gdzie indziej i odetchnął głośno. Po chwili spojrzał na mnie i szarpnął mocno drzwi od samochodu bym weszła do środka. Wsiadł chwilę po mnie i odpalił auto. Jechaliśmy w ciszy dopóki się nie odezwałam.
- O czym rozmawiałeś z Sandy?- spytałam ponieważ jestem ciekawską dziewczyną bez przyszłości. Ale to tylko mały paragrafik.
- O tobie- powiedział dalej wpatrując się w przestrzeń przed sobą.
- O mnie?- spytałam kolejny raz zaskoczona.
- Mhm...
- Co...mówiła?
- Musisz być taka dociekliwa?- przedrzeźnił mnie uśmiechając się przy tym sztucznie.
Zgromiłam go wzrokiem i skrzyżowałam swoje ręcę. Wlepiałam się w przednią szybę udając, że go tam nie ma. Jak bardzo bym chciała, żeby tak było. Jest czasami naprawdę irytujący. Moje życie nie będzie wyglądało tak jak on chcę. Czyli nie będę na jego każde zawołanie, bo jak narazie się na to zbiera.
Zaparkował koło mojego domu. Nie był już taki wesoły jak wtedy pod szkołą. Możliwe, że to moja wina... Ale zaraz! To przecież on gadał z osobą, której nienawidzę i to jeszcze się do niego przystawiała kiedy on jest... Deta proszę, nie mów, że jesteś zazdrosna. Nie, nie jesteś. Jesteś. Cholera! Było już tak dobrze, ale musiałam sobie to teraz przypomnieć. Ghr... Ciśnienie mi się podniosło.
- Kiedy on przyjeżdża?- spytał pierwszy po krótkiej ciszy nic nie mówienia.
- Kto?
- Twój- zaczął i podniósł do góry rękę
- Żartowałam- uśmiechnęłam się niewinnie- To nie jest mój były- nacisnęłam na ostatnie słowo
Zmarszczył czoło i przyglądał mi się ze zdziwieniem
- To mój brat- wytłumaczyłam mu podnosząc do góry jedno ramię
Zamknął na chwilę oczy i mocno ścisnął kierownice. Nie chciałam źle. To był tylko niewinny żart. Nie chcę mi się wierzyć, że aż tak się tym przejął. Granie na cudzych uczuciach. On to chyba ma opanowane.
Oblizał językiem swoją dolną wargę i uśmiechnął się lekko po jednej stronie policzka.
- Przepraszam- powiedziałam cicho, jednak głośno na tyle, żeby mnie usłyszał. Nie wiem czemu to zrobiłam. Po prostu zakłopotanie w jego oczach gdy się dowiedział, że... Nie mogłam. Może i jestem jaka jestem, ale moje serce działa bez zarzutów.
Odpiełam pas i otworzyłam drzwi od samochodu
- Odetta- zawołał mnie, ale nie chciałam go słuchać. Złapał mnie za rękę, a ja mimowolnie opadłam na siedzenie.
Spojrzał na mnie i założył pasemko moich włosów za ucho.
- Zdenerwowałem się- zaczął i otworzył usta, ale nic z nich nie wyleciało. Dopiero po chwili kontynuował swoją wypowiedź- Po prostu, nie chciałem go widzieć. Jak ktoś by mógł zostawić taką dziewczynę jak ty?
Zarumieniłam się i spuściłam wzrok. Zaczęłam bawić się palcami, które w tej chwili stały się naprawdę interesujące. Może one kłamie? Może on tylko udaje i mówi mi takie rzeczy abym mu zaufała?
- Jesteś uparta, wredna- powiedział, a ja parsknęłam śmiechem- i nieprzewidywalna. Dlatego tak bardzo mnie pociągasz.
Znów odważyłam się spojrzeć w jego oczy, które były bardziej niebieskie niż zawsze. Również się we mnie wpatrywał, a potem skierował je na moje lekko uchylone usta. Nawet nie wiem kiedy, złączył je w całość całując mnie. Wstrzymałam oddech. Jego wargi znowu na moich. Rozchyliłam je bardziej, a on dotknął swoim językiem mojego. Przyciągnęłam Louisa bliżej siebie łapiąc go za tył głowy. Atmosfera zrobiła się napięta, a w aucie gorąco. Rozbudził we mnie żar i podniecenie, które tylko on mógł wydobyć z mojego organizmu. Jego język poruszał się delikatnie w moich ustach, ale gdy zetknął się z moim zaczeliśmy walczyć o dominacje. Wypuściłam powietrze z ust i nieświadomie jęknęłam, na co on uśmiechnął się zawiadacko. Dotknął swoim kciukiem mojej dolnej i trochę napuchniętęj wargi przez pocałunek.
___________________________________________
:c :c :c :c :c :c :c :c :c :c :c
Możecie mnie zabić.
Wiem, zasługuje sobie na to.
Wgl. tego pocałunku miało nie być, tylko przyjaciółka mnie namówiła, żeby tak zostało ;-;
Jeśli wyszedł badziewnie, to przepraszam.
Wydaje mi się, że jest dłuższy, niż reszta rozdziałów, no ale.
Jeśli wam się podoba skomentujcie.
Minimum 15 komentarzy, a daje następny.
Jestem zła i nie mam serca wiem, ale nie lubie pisać dla powietrza ( nie obraź się plz )
To co wchodzimy w taki układ? :) Od razu mówię. Spam USUWAM. dam dam dam.
No to piszcie jak wam się podobał rozdział. Tylko też proszę, żebyście pisali swoje reakcje po przeczytaniu, bo lubię takie czytać :3
No to do następnego. Papaapapaap :**
PS. Za błędy przepraszam :>
boski *-*
OdpowiedzUsuńHahaha! Dobry żart. Szkoda, że Lou nie zna się na żartach...
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, czekam na nn :)
nkonbuyvijmiomonny *-* zajebisty ten pocałunek
OdpowiedzUsuńndmcnscnvhdvjskjndhjsajdnhfjcsxsnchdjsikkdjnfh
OdpowiedzUsuńSUUUUUPIIIIIII!
mam pomysł:
ja dodam na nf a Ty tutaj, hm?
proszę zgódź się, nie każ mi czekać tego kolejnego miesiąca, tych 11 komentarzy, zgódź się zgódź się zgóóódź się proszę.
jest supeeeeer!
a no i wiesz, rodzice myśleli, że robię angola a ja się zaczęłam do ekranu uśmiechać, jak ona mu powiedziała, że to 'były' prawie się wydałam przez Cb.
ok, nie umiem pisać komentarzy, bo to wygląda graficznie głupio, a jak ktoś to czyta to w ogóle szkoda gadać, więc ja już kończę, to cześć.
pozdrów rybkę sąsiadki babci wujka mamy cioci dziadka prezydenta siostry menela hamburgera prawnuczki siostry Louisa. :)
no i pozdro Cb xd
baaaj.
Najlepsza akcja z "byłym" Odetty. Kto by pomyślał, że Louis będzie zazdrosny :)
OdpowiedzUsuńZazdrosny Louis taki zły grr hahah ♥
OdpowiedzUsuńDzisiaj zaczęłam czytać twojego bloga i muszę przyznać że jest wspaniały. Bardzo mi się podoba ten rozdział zresztą tak jak cała reszta. Czekam z niecierpliwością na następny i życzę weny. Mogłabyś powiadamiać o następnych rozdziałach na tt? Moja nazwa to: @SaraSyska. :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny <3
OdpowiedzUsuńCudoo
OdpowiedzUsuńfajny mam nadzieję że następny pojawi się lada moment
OdpowiedzUsuńproszę dodaj next ;*
OdpowiedzUsuńMagiaaa!
OdpowiedzUsuń<3
A
super <3
OdpowiedzUsuńZajebisty! Kocham tego bloga *.*
OdpowiedzUsuńzapomniałam jeszcze dodać, że ja coś wiem, ja coś wiem i to smutne, proszę, nie niszcz tego, kiedy jest już tak pięknie ;_;
OdpowiedzUsuńKasiuuuu... Kaśka no. ;-;
jesteś okropna, jak możesz!
i tylko my wiemy o co chodzi xD
jesteśmy montre Kasia.
Czekam na następny. Genialne opowiadanie
OdpowiedzUsuńWpadłam na tego bloga przez przypadek i normalnie kodndisdbied i powiem Ci, że już go kocham <3 !
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł na opowiadanie :) Jeszcze nigdy nie spotkałam się z taką fabułą. Byli tylko niby ,,zabójcy", którzy tak naprawdę nie zabili bo ktoś ich wrobił. A tutaj Louis nie jest grzecznym aniołkiem i bardzo mi się to podoba.
Odetta ;) Pamiętam tę bajkę! Uwielbiałam ją w dzieciństwie.
Świetny rozdział :D Ciekawa jestem jaki jest Logan i jak zareaguje na Louisa...
Dobrze, że twoja koleżanka Ci kazała zostawić scenę pocałunku ^^ jest niezła.
Jedyne do czego mogę się przyczepić to ostatnie zdanie, które jest źle zbudowane, ale reszta świetnie :D
Podsumowując: bardzo mi się podoba opowiadanie i będę czytać dalej ;)
Więc pisz szybko kolejny :))
w wolnej chwili zapraszam do mnie http://love-why-not.blogspot.com/
Super aczkolwiek nie spodziewała się tego wszystkiego XD
OdpowiedzUsuńP.S. Czekam na następny *.*
/Madzik
Matko *.* świetny :D
OdpowiedzUsuń