piątek, 13 marca 2015

Rozdział 20 ''...Stąpamy po cienkiej linii.''

Następnego dnia byłam kompletnie nieprzygotowana na sprawdzian z matematyki. Nie mogłam się wczoraj wieczorem ogarnąć i laptop zastąpił mi książki. I teraz, siedząc na krześle i czekając na swój arkusz papieru odczuwałam tego skutki. Stres i wyrzuty sumienia. Ale czym jest jedna zła ocena w dzienniku?
Spojrzałam w stronę Persii, która siedziała obok mnie, ale w oddzielnej ławce. Odwróciła się w moją stronę i szybko wytargała kartkę z notesu. Naskrobała parę słów i sprawdzając czy pani Bennett nie patrzy, rzuciła w moją stronę.
Pomagasz mi.
Odpisałam jej, że bardzo bym chciała, ale tak jakoś wyszło, że wcale się nie uczyłam. Podałam jej karteczkę. Parsknęła głośno, aż parę osób odwróciło się w jej stronę wraz z nauczycielką.
- Co cię tak bawi panno Gonzalez? Może pośmiejemy się wszyscy?- spytała kąśliwie matematyczka.
- Nic- odpowiedziała, przygryzając dolną wargę, by się nie roześmiać.
Spojrzała na nią z góry i podała jej sprawdzian, a zaraz po niej dała mnie. 
______________________________________________________________________

Przeszywał mnie wzrokiem, jakby miał mord w oczach. Z jednej strony nienawidził mnie, a z drugiej panicznie bał się każdego mojego ruchu. Podobało mi się to, że pomimo tego co zrobiłem i tak się bał. Utwierdzało mnie to w przekonaniu, że zrobi to co mu każę. 
- Wpuścisz mnie, czy nie?- spytałem zniecierpliwiony.
Przejrzał mnie jeszcze raz oczami od góry do dołu, jakby chciał się upewnić czy czegoś ze sobą nie mam. Odsunął się trochę i powoli otworzył drzwi. 
Wszedłem bez zastanowienia, nie przejmując się czy jest sam czy nie. Wolałbym jednak, żeby był sam. Pomimo tego, że jego dom był nowocześnie urządzony i bogato ozdobiony przez drogie rzeczy to w kuchni walały się brudne talerze i puste opakowania po chińszczyźnie. 
- Po co przyszedłeś?- Trzasnął drzwiami i czekał na moją odpowiedź.
Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Przypomniała mi o tobie jedna osoba. 
- To przekaż jej, że zniszczyła mi poranek- powiedział ironicznie.
Przejechałem językiem po wewnętrznej stronie policzka i z rękami w kieszeniach oglądałem przedmioty, które zobaczyłem na szafce albo na parapecie. 
- Nie odpowiedziałeś. 
- Chciałem zobaczyć czy żyjesz.
- Och, oczywiście. Nie jestem głupi, Tomlinson. Minęło parę miesięcy od tego czasu i teraz przychodzisz i pytasz się mnie co ze mną? Jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć to do tej pory boli mnie ramię jak skurczysyn i mam niezły ślad na szyi, jakby mnie jakiś pieprzony wampir ugryzł.
Złapałem go za bluzkę i przygwoździłem do ściany.
- Myślisz, że to jest śmieszne, Raphael? Jeśli ja tego nie zrobiłem, to zrobi to ktoś inny czy tego chcesz czy nie. Masz szczęście, że boli cię tylko ramię bo inni inaczej, by to z tobą rozegrali.- Złapałem mocniej skrawek jego ubrania. Na jego twarzy wymalowało się przerażenie.- Wiele ryzykuje przychodząc do ciebie. Dowiedziałem się, że pomimo naszej ugody powiedziałeś ojcu o tym zajściu. Naraziłeś tym wszystkich swoim znajomych jak i siebie, nie rozumiesz?
Raphael ułożył usta w uśmiech i odepchnął mnie od siebie.
- No to się porobiło- zaśmiał się- Ale wiesz, nie obchodzi mnie to. Mnie się nic nie stanie, gorzej z wami.
- Nie rozumiesz powagi sytuacji. Nie po to wracałem po ciebie, byś teraz wszystko zdradził
- Nie obchodzi mnie to- powtórzył.
- Mnie też nie powinno, ale jakoś tu jestem. Ogarnij się, bo niedługo zamiast leżeć w łóżku, będziesz leżał głęboko w ziemi.
__________________________________________________________

- Nienawidzę tej baby. Niech ona idzie już na tę emeryturę, bo nie wytrzymam- powiedziała na jednym wdechu Persia.
- Wcale nie jest taka zła.
- No oczywiście, że nie. Masz szczęście, bo ciebie lubi.
- Gdybyś ją bardziej szanowała to może...
- Deta...- odezwał się za mną męski głos.
Odwróciłam się na pięcie w stronę głosu i moim oczom ukazał się Drake. Odruchowo zrobiłam dwa
kroki do tyłu.
- Nie, czekaj. Ja naprawdę nie mam złych intencji. Proszę...- oznajmił, patrząc głęboko w moje oczy.
Chciałam czy nie chciałam, zostałam. Persia zostawiła mnie samą, bo myślała, że tego potrzebuje i chcę pogadać z nim na osobności. Myliła się, ale nie chciałam też jej w to mieszać. Ona o niczym nie wie i lepiej, żeby tak zostało.
- Czego chcesz?- wydusiłam z siebie. Stałam jak słup soli i czekałam na to co odpowie.
- Pogadać. Odetta, widzę jak na mnie patrzysz, kiedy przechodzę blisko ciebie. Pewnie to zabrzmi jak głupie wytłumaczenie, ale to naprawdę inaczej wyglądało.- Przeczesał swoją ręką włosy.- Dałabyś radę ze mną wyjść i spokojnie porozmawiać?- spytał, a mnie kompletnie zamurowało.
Nie wiedziałam co zrobić. Przecież tyle rzeczy może się zdarzyć jeśli z nim pójdę, a jeśli nie, to nie będę wiedzieć co chciał mi przekazać. Miałam tylko dwie opcje do wyboru i pomimo, że się strasznie bałam, zgodziłam się.
Zobaczyłam ulgę na jego twarzy, a po piętnastu minutach byliśmy już na najwyższej górce w parku, czyli tam, gdzie nie było dużo ludzi. Może nie tak. Gdzie nie było w ogóle ludzi.
Siedziałam na trawie z podpartymi rękami o kolana. Wsłuchiwałam się w każde słowo jakie wypowiedział.
-... I nagle spadł mi z nieba. Powiedział, że jeśli zaciągnę Cię do sali i pokażę to ze strony ''gwałtu'' będziesz widzieć to tylko z tej strony. A kiedy ściągnąłem...- Zacisnął wargi.- To od razu miałem Ci podać strzykawkę żebyś straciła przytomność.
- Ale czekaj, nie rozumiem. Kto Ci kazał to zrobić?- przerwałam mu.
- Deta, powiedziałem tyle ile mogę. Jeśli zdradzę kim on był, mogę się już pożegnać z życiem. W każdym bądź razie, miałem dostać za to sporą sumę, a w razie potrzeby, miałem się przyznać, że cię napastowałem. Ale nie udało się, bo pojawił się Tomlinson.
- Skąd go znasz?
- Łatwiej byłoby powiedzieć kto go nie zna. Po prostu. Dowiedziałem się od jego paczki. Przepraszam Cię Odetta. Naprawdę potrzebowałem tych pieniędzy. Myślałem, że wszystko się uda, a ty wyszłabyś z tego cało tak czy siak. Chyba...
- Co?
- Nieważne. Za dużo już powiedziałem. Ja i ty stąpamy po cienkiej linii. Jeden głupi ruch i koniec.
- Drake, o czym ty mówisz?!- przestraszyłam się jego słów.- Ja nie mam nic wspólnego z jakimiś układami czy nielegalnymi konspiracjami.
- Ty nie...- nachylił się w moją stronę- Ale Louis tak.
Westchnęłam cicho i oparłam brodę o kolano. Wiatr zaczął bawić się moimi włosami, a między nami nastąpiła cisza. Nie była krępująca, a nawet mogłabym rzec, że była dla mnie wybawieniem. Zaczęłam myśleć o tym w jakie gówno się wpakowałam. Gdybym tego nieszczęsnego dnia nie wyszła na zewnątrz, może byłoby inaczej.
- Przepraszam, że pytam, ale...- Zastanowił się chwilę, jak dobrać słowa- Nie boisz się go, albo jego towarzystwa?  Z tego co wiem, laski ze szkoły oddałyby wszystko, by być na twoim miejscu.
Wzruszyłam ramionami.
- Przyzwyczaiłam się do niego. Mało o nim wiesz, zresztą sam mi o sobie nic nie mówi, a jak już to tylko coś napomknie pod nosem.
Tym razem to on westchnął i spojrzał przed siebie. Robiło się już ciemno i zimno, a ja siedziałam na ziemi, myśląc o tym co powiedział mi przed chwilą chłopak.
- Tylko bądź dyskretna. Nie chcę, by ktokolwiek się dowiedział, że z tobą rozmawiałem. Uwierz mi, ja naprawdę chcę dożyć do matury.
Parsknęłam śmiechem.
- Daje słowo.
Posiedzieliśmy jeszcze chwilę, a potem każdy poszedł w swoją stronę. Weszłam jeszcze do pobliskiego sklepu i kupiłam czekoladę razem z wodą. Stąpając po chodniku, czułam dziwną pustkę. Wszystko mieszało mi się w głowię i nie wiedziałam na czym mam się dokładniej skupić. Ten nudny świat pozostawiłam już dawno za sobą i zastąpiłam takim, którym kiedyś gardziłam. Tyle rzeczy się pozmieniało przez ten krótki okres, a na dodatek za niedługo matura, co mnie wcale nie cieszyło. Moim marzeniem jest wyjechać do Ameryki i tam zacząć studiować i poznać nowych ludzi. Żyć na nowo i bez nadzoru. Posmakować czegoś zupełnie innego. Wiem, że mam tu wszystko, ale kiedy bym wyjechała, miałabym więcej.
Wzięłam do buzi kostkę czekolady, by umilić sobie jakoś tę końcówkę dnia. Weszłam do domu, wymieniłam parę słów z mamą, a potem zaszyłam się w pokoju. Ogarnęłam lekcje, pouczyłam się trochę z chemii, a na koniec wzięłam długą kąpiel. Kiedy to wszystko zrobiłam było już po dwudziestej trzeciej. Uznałam, że nie będę jeszcze szła spać, dlatego wzięłam pierwszą lepszą książkę z półki i usiadłam na łóżku, opierając się o jego ramę. Książka była teraz odskocznią od myśli i tego świata. Mogłam się skupić na losach bohaterach i ich problemach, a nie na swoich.
Wchłaniałam lekturę z każdą literą, słowem, gdy usłyszałam na dole kroki. Trochę podskoczyła mi adrenalina, bo nie wiedziałam kto to może być. Mama na pewno już poszła spać, więc zdziwiłam się, że usłyszałam czyjąś obecność na dole.
Zeszłam cicho na dół i szukałam wzrokiem po ciemnym pomieszczeniu czyjejś postaci. Niestety trudno było się odnaleźć w pokoju, gdzie było ciemno jak w piramidzie. Podeszłam do włącznika i zapaliłam światło. Zakryłam usta ręką, by nie zacząć krzyczeć.
- Suprise.- Potrząsnął dłońmi.
- Co ty tu robisz?- niemalże pisnęłam.
- Mówiłem, że przyjadę- powiedział Logan i odstawił walizkę na podłodze.
Podbiegłam do niego i przytuliłam się najmocniej jak potrafiłam.
- Ej, bo mnie udusisz!
- Dlaczego tak późno? Jest już po dwudziestej trzeciej.
- Wiem, wiem, ale korki i w ogóle te sprawy.  Kurczę, a myślałem, że zrobię Ci niespodziankę rano. Dlaczego nie śpisz?
- Nie chce mi się spać, a poza tym mama wie że przyjechałeś?
- A obchodzi to ją choć trochę?
- Zdziwiłbyś się- podniosłam do góry brwi.- Ciągle nie wierzę, że tutaj stoisz. Nie widziałam Cię przynajmniej z rok.
- A teraz będziesz mnie widzieć przez dwa tygodnie. Pasuje?- uśmiechnął się, a ja nie wytrzymałam i znów uwiesiłam się na ramionach brata.





 __________________________________________________________________
Hej! Przepraszam, że tak późno, ale obowiązki i jeszcze raz obowiązki. Musiałam zrobić jeszcze korektę, ale pewnie i tak pojawią się błędy, więc nie zwracajcie na to uwagi xd
Jak widzicie pojawił się przez niektórych długo wyczekiwany Logaaaan. Wiem, że w rzeczywistości aktor, który go gra, też ma tak na imię. Ale to dlatego, że to imię tak bardzo pasowało, że aż nie mogłam zmienić, wybaczcie xd.
Zaczyna się wszystko zmieniać i wcale nie jest tak cukierkowo jak na początku. Dojdą jeszcze inne wydarzenia, ale tego nie będę wam zdradzać.
Ha, a co do Raphaela...
No to jak widzicie chłopak żyje i ma się świetnie. Pisaliście mi w komentarzach, że oni nic sobie nie robią ze śmierci drugiego człowieka. W ten sposób chciałam pokazać jak zauroczenie/miłość oślepia. Ale nie martwcie się, Deta jeszcze będzie nad tym debatować.
No i ten.
Jeśli chcecie wiedzieć to u mnie wiele się nie zmieniło, wszystko jest po staremu, jedynie spojrzenie na świat mam inne.
Mam nadzieje, że wam się spodobało.
A! Miałam wam przekazać jeszcze jedną rzecz, ale to może kiedyś.
W każdym bądź razie. Do następnej notki!
PS. Przepraszam, że są czarne napisy, ale coś się popsuło i nie umiem tego naprawić.

10 komentarzy:

  1. Okej... Nie chcę zabrzmieć obcesowo czy coś... Ale jeśli to jest po korekcie, to aż boję się, jak ten tekst wyglądał pierwotnie :P
    Ja oczywiście rozumiem, że czasem się nie chce, że jak się przeczytało to samo więcej niż trzy razy to na samą myśl ma się odruch wymiotny... no ale jednak... tyle błędów, powtórzeń, złych odmian (!) Myślałaś kiedyś o nawiązaniu współpracy z jakąś Betą? Czasami to na prawdę pomaga, bo choć błędy są drobne, to jednak robią dużą różnicę przy czytaniu.
    A tak poza tym... Bo zaczęłam od tej niemiłej strony mojej jakże irytującej osobowości... Całość jest na prawdę bardzo ciekawa. Wciąga. Nawet bardzo. Chciałoby się czytać dalej, ale nieee... bo musiałaś zakończyć rozdział. Bardzo się cieszę, że nie jest to kolejny rozdział przesiąknięty słodkością, miłością i innymi takimi tylko intrygami! zagadkami! niebezpieczeństwem!
    Te pościgi! Te wybuchy! Tłum szaleje!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super . Nie moge sie doczekac nastepnego . Wreszcie jest Logan o tak . !

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka. Super, że wróciłaś. Naprawdę. Co dzień sprawdzałam czy jest nowy rozdział, a tu patrzę dziśaj 19 i 20 rozdział. Dziwne bo 20 dodalas 3 dni temu a mi sie dopiero pokazały dziśaj no dobra nie wazne. Jezu WROCILAS NAWET NIE WIESZ JAK BARDZO SIE CIESZE. Piszesz rewelacyjnie i powiem ci ze to jest moj ulubiony blog. Pozdrawiam i zycze duzo weny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wreszcie rozdział, mi pasuje twój styl pisania i nie chce abyś cokolwiek w nim zmieniała, w rozdziale jest mało louisa razem z oddettą razem, ale to tylko mały szczegół. Dobrze ,że coś się dzieje, :D Drake nie wydaje się taki źły i myślę,ze mówi prawdę ;) Jestem tu na stałe<3

    OdpowiedzUsuń
  5. Zajęcie na dwa dni choroby - nadrobić dwadzieścia rozdziałów, bo czemu by nie?
    Wciągnęłam się, przyznam szczerze i historia tak cholernie mi się spodobała, że aż stwierdziłam, że skomentuję. Lułi tutaj jest taki... Nie mam określenia. Cudowny poniekąd pasuje, ale to jednak nie to. Przez cały czas zastanawia mnie, jakimi samochodami jeździ, w sensie, o markę mi chodzi. Jakiś mnie tak ten temat nurtuje XD
    Strasznie podoba mi się imię Odetta. Serio, nie ma się czego wstydzić, jest śliczne.
    A skoro mówisz, że sielanka się kończy, to może po prostu w tym miejscu się pożegnam i powiem, że czekam niecierpliwie na następny c:

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeżeli piszesz ze dodasz rozdzial 27 to wypada go dodać, bo niektorzy zawodzą sie na tobie po raz kolejny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam. Wyjaśnienia masz w notce. Rozdział 21. xx

      Usuń
  7. Kiedy następny rozdział? ?

    OdpowiedzUsuń